Wszystko co chcielibyście wiedzieć o karmieniu piersią od „Położnej na medal” 2/2. Doradza Monika Wójcik.

Rola położnej przed, w czasie i po porodzie jest nieoceniona. Niemniej jak wszędzie, panie wykonujące ten zawód (czy ktoś zna jakiegoś pana, chcę go poznać!) różnią się kwalifikacjami i podejściem do pracy. Tym bardziej cieszę się, że o tak ważnej kwestii jak karmienie piersią opowiedziała Monika Wójcik, zwyciężczyni ogólnopolskiego plebiscytu „Położna na medal” 2017.

Rozmawiamy o tym, co każda przyszła i młoda mama powinna o karmieniu piersią wiedzieć, żeby podjąć najlepsze dla siebie decyzje i dzięki temu spokojnie i z większą satysfakcją cieszyć się swoją nową życiową rolą. Dwa tygodnie temu Monika opowiedziała o zadaniach położnej, podstawowych mitach związanych z karmieniem piersią a także praktycznymi sposobami radzenia sobie z bólem brodawki. Dzisiaj zgłębiamy kwestie nawału laktacyjnego, konsekwencji dokarmiania dziecka butelką, odbijania maluszka i laktatorów.

Jeśli interesuje Cię ten temat, sprawdź minikurs „Karmienie piersią” w programie „Pierwsze 100 dni z Maluszkiem”.

Zacznijmy dzisiaj od tematu nawału laktacyjnego. Bardzo dobrze pamiętam, jak tłukłem kapustę w szpitalu.? Ale po kolei. Co to jest nawał i jak sobie z nim radzić?

Nawał laktacyjny pojawia się, kiedy mamy nadprodukcję mleka i dochodzi do obrzęku piersi. Zwykle pojawia się w trzecim, czwartym dniu, ale także może wystąpić w 10-14 dobie po porodzie. Jak to pacjentki mówią: piersi mi wybuchną. W czasie nawału piersi potrafią być twarde jak skała. I oczywiście bolą. Kobiety z mniejszym biustem mają mniejszą zdolność do magazynowania mleka, więc muszą zwiększyć ilość karmień w ciągu doby. To właśnie je statystycznie częściej dotyka ten problem.

Są różne techniki radzenia sobie z nawałem. Opowiem o tej, które znam z autopsji i uważam za najbardziej skuteczną. Sprawdza się u nas w 100% i jak rozumiem, w twoim przypadku też się sprawdziła. Oczywiście chodzi o okłady liści kapusty. Jeśli przyjdziesz do naszego szpitala i zobaczysz, że położne robią gołąbki, to znaczy, że któraś mama na oddziale ma nawał.?

Szczerze mówiąc ja cały czas nie wiem, czy tą kapustę dobrze przygotowywałem. Jak to się powinno fachowo robić?

Pacjentka kupuje sobie kapustę. Zwykle prosi tatę, żeby kupił.? W szpitalu w aneksie kuchennym możemy ją potem przygotować. Wycinamy głąb ze środka, rozdzielamy na liście i wrzucamy liście do zamrażalnika. To właśnie liście są nam potrzebne. Można też stosować liście niemrożone i rozbić żyłki tych liści tłuczkiem czy innym narzędziem. Tak żeby puściły sok. Są dwie opcje. My stosujemy liście mrożone, których nie rozbijamy. Po karmieniu, kiedy maluszek już zje z piersi, okładamy pierś pacjentki zmrożonymi liśćmi na 30-40 minut, ale tak żeby nie dotykały brodawki. Zimne liście robią dobrze na obrzęk i koją ból.

Dlaczego używa się kapusty a nie na przykład okładów żelowych? I dlaczego nie rozbijamy tych liści, chociaż to właśnie ten sok jest istotny? Ja chyba rozbijałem zmrożone liście…

Preferujemy kapustę od wszelkiego rodzaju żeli, bo ona ma też działanie przeciwzapalne. Dawniej nie było kwaśnej wody i dlatego na przykład stłuczoną kostkę okładało się kapustą. A co do zmrożonej kapusty i soku. Piersi w czasie nawału są bardzo ciepłe. Niektóre pacjentki zgłaszają nawet, że mają gorączkę. Zimny okład daje więc im dużą ulgę. A jeśli potrzyma się na piersi te liście na dłużej, nawet do godziny, to sok samoczynnie wypłynie na pierś.

Powiedzieliśmy, co zrobić po karmieniu. A czy w czasie nawału można sobie pomóc przed karmieniem? W końcu chodzi o to, żeby ten nadmiar mleka wypłyną, prawda?

Dokładnie tak. Dlatego ważne jest poszerzenie kanalików wyprowadzających mleko. Dobrym sposobem jest ciepły prysznic i rozgrzanie piersi. Mówi się też o masowaniu piersi, ale to określenie wprowadza w błąd. Nie chodzi o masowanie piersi rękami pod prysznicem. Tylko o masowanie samą wodą. Po prostu oblewanie piersi ciepłym prysznicem, bez dotykania rękami.

Z nauką karmienia i nawałem wiąże się też czasami konieczność dokarmiania maluszka butelką. Wiele mam ma wtedy obawy, że ich wysiłek pójdzie na marne, bo maluch przyzwyczai się do butelki i zwyczajnie nie będzie jadł z piersi. Jak ty widzisz tę sytuację?

Wszystko zależy. Śmieję się, że są dzieci, które przysysają się nawet do ściany. Jest im obojętne skąd leci mleko, byle by było. Prawdą jest też, że żeby pobudzić odruch ssania, dziecko potrzebuje czegoś, co je stymuluje do tego odruchu. Dlatego mamy z płaskimi lub wklęsłymi brodawkami powinny o tym pamiętać i korzystać z kapturków. Wtedy maluchy dostają podobny bodziec do tego z butelki.

Może też się zdarzyć, bez względu na to, jakie brodawki ma mama, że niektóre dzieci będą miały problem, żeby po butelce przestawić się na pierś. To nie jest mit. I właśnie dlatego w niektórych szpitalach karmi się dziecko mlekiem modyfikowanym z kubeczka a nie z butelki. Takiego plastikowego kieliszka na leki. Dzieci sobie znakomicie z nim radzą. Używamy takich kieliszków, żeby nie dawać noworodkom wzorca ssania butelki od samego początku. Ale to też nie jest rozwiązanie bezproblemowe. Bo jeśli w trzeciej dobie nadal karmisz malucha kubkiem, to można rozleniwić dziecko, które będzie czekać, aż ktoś mu coś wleje do buzi. A skoro tak, to po co ma w ogóle ssać. Trzeba więc w szpitalu pilnie obserwować co się dzieje i dostosowywać postępowanie do sytuacji.

No dobrze, a jak sobie radzić po powrocie do domu? Przecież w ciągu kilku dni karmienie nie jest jeszcze w pełni unormowane.

Bardzo często sytuacja z karmieniem normuje się, kiedy kobieta wróci ze szpitala i usiądzie zrelaksowana we własnym fotelu. Dlatego nie warto się martwić na zapas. Pobyt w szpitalu jest jednak związany ze stresem, co ma wpływ na karmienie. Często dolegliwości i problemy znikają, kiedy mama nareszcie odpręży się w domu po tych kilku niezwykle intensywnych dniach. Poza tym każda kobieta w Polsce może skorzystać z bezpłatnej opieki położnej środowiskowej, które niejednokrotnie są certyfikowanymi doradcami laktacyjnymi.

Natomiast jest też druga strona medalu. Mamom może zależeć na tym, żeby dziecko umiało pić z butelki od czasu do czasu, nawet jeśli generalnie karmią piersią. Przecież każda mama po jakimś czasie od powrotu do domu chciałaby gdzieś wyjść. Choćby na bezkofeinową kawę z koleżanką.? Wtedy drugi opiekun, który zostanie z dzieckiem w domu, musi podać butelkę. Oczywiście może to być butelka z odciągniętym mlekiem z piersi. Jeśli dziecko jej nie zna, to może ją odrzucić. Dlatego niektóre mamy specjalnie dokarmiają noworodka w szpitalu butelką, żeby je przyzwyczaić i do butelki, i do piersi. Trzeba to wyważyć i nie ma jednej recepty na wszystko.

Z pewnością też nie wszystko się da przewidzieć. Nasza Tośka była dokarmiana butelką w szpitalu, ale po powrocie do domu i rozkręceniu laktacji całkowicie ją odrzuciła. Mimo zmiany smoczków. No i mama miała na tą bezkofeinową kawkę poza domem maksymalnie dwie godziny…

Tak też może być. Nie wszystko da się zaprogramować w szczegółach. Warto więc pomyśleć, jakie są nasze priorytety. Wracamy do pierwszego pytania – czy chcę karmić piersią czy butelką? Może się okazać, że tych dwóch sposobów nie da się połączyć, mimo że byłoby to dla nas najwygodniejsze.

Płynnie przechodzimy do kolejnej kwestii, która mnie zdziwiła. Dlaczego nie da się czasami ściągnąć pokarmu laktatorem, mimo że mama normalnie karmi piersią i ma mleko?

Mnie nic tu nie dziwi. Chodzi o inną technikę ssania. Inaczej zachowuje się laktator a inaczej dziecko. Laktator tylko ciągnie a dziecko przecież uciska pierś. Stymuluje pewne części w otoczce, powodując wypływ mleka. Ostatnio pojawił się na rynku laktator, który podobno ściska pierś podobnie do dziecka. Moim zdaniem wygląda strasznie, ale być może się sprawdzi tam, gdzie inne laktatory zawiodą.

Moim zdaniem wybór laktatora nie jest taką prostą sprawą. Na rynku jest ich wiele i trzeba go odpowiednio dobrać pod wieloma względami. Mniej więcej tak jak z zakupem auta. Możesz kupić Ferrari, czyli taki jak w linku wyżej. Albo zwykłą motorynkę, czyli zwykły szklany z gumową gruszką na końcu. Jednak nie oczekuj, że motorynka będzie działać jak Ferrari.

Mam wrażenie, że omówiliśmy już wiele podstawowych kwestii związanych z karmieniem. Poza jedną. Po posiłku dziecku przecież musi się odbić i trzeba o to zadbać.

Śmieję się, że odbijanie to jest klasyczna fucha taty.? Mama karmi a tata odbija. W odbijaniu warto pamiętać o dwóch sprawach. Po pierwsze nie musisz dziecka przełożyć przez bark, żeby mu się odbiło. Ja zawsze mówię, żeby głowa była wyżej niż pupa. To wystarczy. Dziecku powinno się odbić. Po drugie często nie słyszymy odbicia. Dlatego jeśli ponosimy maluszka kilka minut i nic nie usłyszymy, to najbezpieczniej ułożyć go na bok. Wtedy jest bezpieczny. Nawet jeśli mu się uleje, to w takiej pozycji się nie zachłyśnie.

Monika, mam wrażenie, że jestem już świetnie przygotowany do karmienia piersią!

Tematów związanych z karmieniem dziecka jest znacznie więcej, ale bardzo się cieszę i mam nadzieję, że ta wiedza przyda się nie tylko tobie, ale też innym mamom i tatom, którzy teraz jej najbardziej potrzebują.

A na koniec chciałam jeszcze na coś ważnego zwrócić uwagę z mojego doświadczenia. Wielu rodziców chce tak bardzo wszystko zrobić dobrze, są tak skupieni na technice i tych wszystkich dylematach, że zapominają o czymś bardzo ważnym. O radości i cieszenia się z tych wyjątkowych momentów po narodzeniu dzidziusia, że są już we trójkę. Często pytam wtedy takie zestresowane mamy: czy jeśli założy pani temu maluszkowi krzywo pampersa, to coś się stanie? No nic się nie stanie, po prostu się posika. I trzeba go będzie przebrać, ale przecież to nie będzie koniec świata. Także nie zapominajcie o radości z tych wyjątkowych chwil. Wszyscy będą wtedy spokojniejsi i wiele rzeczy pójdzie łatwiej i przyjemniej.

Bardzo dziękuję za tę wartościową rozmowę!


A jak oceniacie ten wywiad? Był przydatny? Jakie inne pytania sami chcielibyście zadać „Położnej na medal”? Obiecuję, że postaramy się na nie z Moniką odpowiedzieć!

Tomasz Smaczny on EmailTomasz Smaczny on FacebookTomasz Smaczny on InstagramTomasz Smaczny on LinkedinTomasz Smaczny on Youtube
Tomasz Smaczny
Nazywam się Tomasz Smaczny. Rodzicielstwo w duchu RIE (raj) to mój smaczny sposób na życie. Wspieram mamy i tatów w podejmowaniu najlepszych decyzji dotyczących wychowania swoich pociech. Żebyś jako rodzic miał więcej frajdy, spokoju, luzu i spełnienia. Robię to w oparciu o nurt rodzicielski RIE (czytaj: raj), który jako pierwszy konsekwentnie promuję publicznie w Polsce, oraz o wieloletnią praktykę coachingową. Sam jestem tatą pięciooletniej Tosi i doskonale wiem, że dużo łatwiej jest mówić niż robić.
Dlaczego to robię? Przeczytaj moją historię...

Zobacz także:

Tatowanie, wariowanie i grunge – lajw z Krystianem Hanke

Tatowanie, wariowanie i grunge – lajw z Krystianem Hanke

Tatowanie niełatwo przychodzi ojcom, chociaż nie lubią się do tego przyznawać. Na szczęście ciągle możemy usłyszeć głos Krystiana Hanke, który...
Read More
Czym jest podejście RIE i jak wpływa na rodzicielstwo – lajw z Kasią Kaźmierczak

Czym jest podejście RIE i jak wpływa na rodzicielstwo – lajw z Kasią Kaźmierczak

Jeśli zastanawiasz się, co to jest podejście RIE (czytaj "raj") i jak ma się do codziennej rzeczywistości rodzica, to szczerze...
Read More
Zalecenia WHO dla dzieci poniżej 5. roku życia – więcej ruchu, mniej ekranów, dużo snu

Zalecenia WHO dla dzieci poniżej 5. roku życia – więcej ruchu, mniej ekranów, dużo snu

Pandemia koronawirusa przeniosła nasze życie zawodowe, szkolne i rozrywkę online. Dotyczy to również dzieci w każdym wieku. Niemniej nie znaczy...
Read More
Komunikowanie granic dzieciom – lajw z Jarkiem Kanią

Komunikowanie granic dzieciom – lajw z Jarkiem Kanią

Może przytłacza cię teraz perspektywa łączenia obowiązków zawodowych i rodzinnych w domu. Nie wiadomo, jak długo to potrwa. Dzieci coraz...
Read More
Na czym polega rodzicielska filozofia RIE? Przewodnik dla początkujących

Na czym polega rodzicielska filozofia RIE? Przewodnik dla początkujących

Być może rodzicu usłyszałeś lub zobaczyłeś gdzieś tę dziwną nazwę RIE (czytaj raj) i zastanawiasz się, o co w ogóle...
Read More