Cała prawda o Twojej rodzinie

Wyobraź sobie, że spotykasz się na dużym rodzinnym obiedzie w restauracji z okazji chrzcin synka twojego kuzyna. Cieszycie się na spotkanie. Znacie się wszyscy jak łyse konie, ale ostatnio nie mieliście okazji się widzieć. Witacie się entuzjastycznie, wymieniacie zwyczajowe: co u Ciebie, jak leci, opowiadacie sobie kilka życiowych historii. Niemniej po jakimś czasie emocje opadają. O czym tu rozmawiać? Przecież w sumie wszystko o sobie wiemy. Nawet jeśli się nie widzimy, to dzięki telefonom, Facebookowi i kilku zaangażowanym członkom rodziny jesteśmy na bieżąco.

I wtedy ktoś rzuca od niechcenia: zagrajmy w Prawdę. Ale o co chodzi, pytacie? Wszyscy wykładamy swoje komórki na stół. I kiedy przyjdzie jakakolwiek wiadomość od kogokolwiek, czytamy ją na głos. A kiedy ktoś zadzwoni, rozmawiamy w trybie głośnomówiącym, żeby wszyscy słyszeli.

Po pierwszej chwili szoku, ktoś inny komentuje: nie, to głupie, to jest bezsensowna gra. Po co? Pada naturalna riposta: a co, masz coś do ukrycia? I tak od słowa do słowa i pod presją rodziny, zgadzacie się wspólnie zagrać… Jak myślicie, co z tego wyniknie?

Taki mniej więcej scenariusz ma film Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie. Film jest świetny i nie będę zdradzał fabuły, bo mam nadzieję, że już pobudziłem waszą wyobraźnię. Jedno mogę powiedzieć.

To, czego nie wiemy o innych, mogłoby nas mocno zaskoczyć.

Dlaczego? Pomyśl teraz przez chwilę o wspomnianym już własnym spotkaniu familijnym. Czego byś się spodziewał dowiedzieć o poszczególnych członkach rodziny? Jakich sensacji? Przyznajmy się, wszyscy się nawzajem oceniamy i wrzucamy do mentalnych szufladek. Ten to jest taki, a tamta to na pewno robi to i owo. Niby się dobrze znamy, ale na co dzień prowadzimy swoje życie, którego tylko okruchy czasami trafiają na wspólny stół. Większość trudnych spraw nie wychodzi na światło dzienne. Niektóre zostają tylko w czarnych skrzynkach naszego życia, jak bohaterowie filmu nazywają telefony komórkowe.

Nie jestem w stanie tego zweryfikować, ale jestem mocno przekonany, że fakty, które poznalibyśmy w czasie takiej gry mimo wszystko by nas zaskoczyły. A to dlatego, że nie sklejałyby się z naszym wyobrażeniem o konkretnym człowieku, którego paradoksalnie znamy zbyt powierzchownie. No bo czym są z reguły spotkania rodzinne? Czy są rytuałem, który ma służyć utrzymaniu więzi w rodzinie i na którym po prostu nie można nie być? Czy też są raczej efektem szczerej chęci pobycia ze sobą, porozmawiania, podzielenia się skrawkami swojego życia w atmosferze pełnego zaufania i nade wszystko pełnej akceptacji?

Och, jakże chętnie chodzilibyśmy na takie spotkania!

Na spotkania, gdzie swoboda bycia nie jest dla nikogo oznaką obrazy, a tylko pokazaniem swojego autentycznego ja. Gdzie czujemy się kochani i akceptowani i dlatego możemy być szczerzy. Nawet, jeśli mamy na jakiś temat odmienny pogląd. Gdzie nic nam nie ciąży i nie staramy się za wszelką cenę relatywnie wybielać, oceniając negatywnie innych. Gdzie jest miejsce, żeby się otworzyć i dotrzeć do serca, pragnień i obaw naszych rozmówców. Gdzie prawdziwie czujemy, że nie jesteśmy sami na tym świecie…

Byłem na kilku takich spotkaniach i jestem pewien, że gdybyśmy zagrali wtedy w Prawdę, to niewiele mogłoby nas poruszyć. Bo byliśmy otwarci w pełni na siebie nawzajem, na drugiego człowieka. Ale to wyjątki. W większości przypadków moglibyśmy rzeczywiście spodziewać się sensacji.

Jest taka wspaniała scena w filmie, w którym jeden z bohaterów wie, że wpadł po uszy. Bo o konkretnej godzinie spodziewa się wiadomości, która na pewno nie jest przeznaczona dla jego żony i przyjaciół. W czasie przerwy w posiłku prosi więc jednego z kumpli, singla, żeby zamienili się telefonami na czas gry. Kiedy tamten pyta, czy jesteś pewien, mężczyzna zdaje się kompletnie nie podejrzewać, z czego będzie musiał się za chwilę tłumaczyć… Zamienić się telefonami, to prawie jak zamienić się na życia…

Chcemy, żeby prawda wyszła na jaw.

Podobno w kryminalistyce jest takie zjawisko, że przestępcy, którym zbrodnia początkowo uszła na sucho, potem sami podświadomie zostawiają ślady, żeby dać się złapać. Prawda zbyt im ciąży. I to może też być jeden z powodów, dla których proponujemy taką grę. Koniec udawania. Teraz wszyscy wykładamy karty na stół i zdejmujemy maski. Mam coś, co chcę z siebie zrzucić i wiem, że będą tego konsekwencje, ale jestem pewny, że inni też mają coś do powiedzenia. Więc wszyscy wyjdziemy z tego spotkania poranieni, ale przynajmniej się oczyścimy. To ciekawe, jak bardzo przypomina to chrześcijańską spowiedź i jak dużo mówi o jej sensie.

Wiedząc, to czego nie wiemy, inaczej traktowalibyśmy swoich bliskich.

Kategoryzujemy ludzi. Tak jest łatwiej. Czasami przylepiamy im łatkę bardzo pozytywną. Ktoś nowy pojawia się w rodzinie, robi dobre wrażenie i dostaje piątkę ze sprawowania. Tę piątkę udaje mu się zarobić może jeszcze przez kilka semestrów. Bo jak już wiemy, on lub ona pokazuje tylko namiastkę siebie w czasie dosyć powierzchownych spotkań.

I wtedy któregoś dnia wybucha bomba. Coś się wydarzyło. Ten wspaniały, mądry i ciepły człowiek postąpił jak drań; ta piękna i dobra kobieta, okazała się samolubną nikczemnicą. I wtedy padają często komentarze: Od początku czułam, że on coś ukrywa, że jest inny. A wyszło, że jest taką świnią. Albo: A ja jej zaufałem. Myślałem, że to taka dobra kobieta, a ona jest obrzydliwą egoistką! Ale się pomyliłem! Może te słowa padają na głos, może tylko w myślach. W każdym razie hołubiony członek rodziny spada z nieba jak Ikar z hukiem na ziemię.

O czym to świadczy? Po pierwsze o tym, jak powierzchownie się znamy i często nam to wystarcza. Nie widzimy w drugiej osobie pełnego człowieka z jego zaletami i ułomnościami. Z reguły zachwycamy się tymi pierwszymi nie bacząc na inne aspekty życia lub odwrotnie – dostrzegamy tylko dowody na jego podłość.

Jest jeszcze coś innego. Szafujemy takimi słowami jak przyjaźń i miłość. Bo one dotyczą człowieka w całości a nie tylko jego części, która, jeśli się zepsuje, oznacza wyrzucenie całości na śmietnik. I co najciekawsze, to właśnie w takich chwilach nasza miłość czy przyjaźń wystawiona jest na próbę ognia. Czy potrafimy wybaczyć?

Jesteśmy słabi, a niektórzy są jeszcze słabsi.

Jeden z bohaterów w filmie na pytanie, dlaczego nie chce brać udziału w grze w Prawdę odpowiada, bo jesteśmy słabi, a niektórzy są jeszcze słabsi. To jest właśnie kwintesencja człowieczeństwa. Jesteśmy słabi, popełniamy błędy. Jesteśmy zdolni do największych poświęceń i do najcięższych krzywd. I ponieważ SAMI tacy jesteśmy, przebaczamy. Bo przebaczając innym przyznajemy się, że my też jesteśmy ułomni.

A jeśli już chodzi o samą grę, to moim zdaniem nie warto z nią igrać. Bo nasza słabość nie pozwoli nam unieść godnie tego, czego możemy się dowiedzieć. Nawet jeśli nie będzie to konkretne zdarzenia, ale jakieś zarejestrowane intencje, myśli, emocje, czy nawet interpretacje niejasnych słów, które w naszych głowach często urastają do takich rozmiarów, że z bólu nie widzimy już nic więcej.

Gra w Prawdę nie sprawi, że będzie nam w życiu lepiej, nie wzbogaci go. Utwierdzi nas tylko w przekonaniu, że ludzka natura jest ułomna i że nikt nie jest święty, włącznie z nami samymi. Bo nawet jeśli nie zrobiliśmy nic złego, może się okazać, że nie potrafimy wybaczyć…

Tomasz Smaczny on EmailTomasz Smaczny on FacebookTomasz Smaczny on InstagramTomasz Smaczny on LinkedinTomasz Smaczny on Youtube
Tomasz Smaczny
Nazywam się Tomasz Smaczny. Rodzicielstwo w duchu RIE (raj) to mój smaczny sposób na życie. Wspieram mamy i tatów w podejmowaniu najlepszych decyzji dotyczących wychowania swoich pociech. Żebyś jako rodzic miał więcej frajdy, spokoju, luzu i spełnienia. Robię to w oparciu o nurt rodzicielski RIE (czytaj: raj), który jako pierwszy konsekwentnie promuję publicznie w Polsce, oraz o wieloletnią praktykę coachingową. Sam jestem tatą pięciooletniej Tosi i doskonale wiem, że dużo łatwiej jest mówić niż robić.
Dlaczego to robię? Przeczytaj moją historię...

Zobacz także:

O czym gadają faceci w grupie Lepszy Tata?

O czym gadają faceci w grupie Lepszy Tata?

Mija już rok, odkąd z Jarkiem Kanią z Ojcowskej Strony Mocy założyliśmy fejbukową grupę wspierających się ojców: Lepszy Tata -...
Read More
5 skutecznych sposobów na wyrzucenie z przedszkola w trakcie adaptacji dziecka.  (historia prawdziwa)

5 skutecznych sposobów na wyrzucenie z przedszkola w trakcie adaptacji dziecka. (historia prawdziwa)

11 czerwca 2019 roku w (Nie)Kochanym Przedszkolu w Krakowie Pani Dyrektor zasugerowała nam, abyśmy zmienili placówkę naszej niespełna trzyletniej córce,...
Read More
W jakim wieku najlepiej zostać ojcem?

W jakim wieku najlepiej zostać ojcem?

Niedawno miałem przyjemność być gościem Jarka Kani w podcaście "Ojcowska Strona Mocy". Zostaliśmy ojcami w zupełnie różnym wieku: Jarek mając...
Read More
Minimalistyczna wyprawka dla noworodka.

Minimalistyczna wyprawka dla noworodka.

"Im mniej, tym lepiej." to motto bardzo bliskie mojemu sercu. Dlatego kiedy na moim ulubionym portalu dla rodziców - Ładne...
Read More
O tym, dlaczego warto ufać dziecku bardziej niż sobie, czyli historia zaginionego kotka.

O tym, dlaczego warto ufać dziecku bardziej niż sobie, czyli historia zaginionego kotka.

Nasza Tosia przez ponad pół swojego dwuipółrocznego życia miała przyjaciela – Kotka Psotka. Kotek Psotek był szary, mięciutki, miauczał po...
Read More