Najlepszy superbohater dla mamy

Właśnie wróciliśmy do domu ze szpitala, w którym moja żona Natalia i moja córa Tosia spędziły kilka dni. Pierwsze dni były pełne emocji i wyzwań, które Tośka serwowała nam w ramach nieuczciwej gry „kto szybciej nauczy się nowych rzeczy”. Oczywiście z góry można było przewidzieć zwycięzcę. W ciągu tych dni przyszły też refleksje na temat mojej nowej życiowej roli. Być może dlatego, że z różnych stron dostawałem pytanie: „Jak się czujesz teraz jako tata?”

Co ciekawe, patrząc przez pryzmat własnych doświadczeń, a także wnioskując po rozmowach z innymi ojcami w szpitalu, okazało się, że o ile wszyscy byliśmy podekscytowani odkrywaniem niuansów nowej roli ojca, to o wiele ważniejsze w tej chwili było co innego. A mianowicie…

Wspieranie świeżo upieczonych mam.

Nie mam wątpliwości, że w tym szczególnym momencie ich życia mamy potrzebują superbohatera. I bez względu na to, co mówią lub co my ojcowie myślimy, jesteśmy potencjalnie najlepszymi możliwymi kandydatami do tej roli. Nasza gotowość do heroicznych czynów rodzi się w momencie, w którym po raz pierwszy słyszymy: „Jestem w ciąży”, poprzez różne jej etapy, poród i osiąga swoją kulminację w ciągu tych kilku dni w szpitalu po urodzeniu dziecka.

Bądźmy szczerzy, przyszłe mamy stale sprawdzają zdolność swoich partnerów do podołania roli ojca, często robiąc to podświadomie.

O ile ten aspekt związku jest jedynie marginalny w czasie pierwszych randek, z biegiem czasu staje się coraz bardziej istotny, kiedy związek dojrzewa i osiąga punkt kulminacyjny po urodzeniu dziecka. Po tym, jak mamy zaufały nam, mężczyznom, że jednak nadajemy się na tatusiów, przychodzi czas, żeby udowodnić, że rzeczywiście na to zaufanie zasłużyliśmy. Jest to doskonała okazja, aby obudzić w sobie superbohatera, który ratuje świat. W naszym przypadku tym światem jest najbliższa rodzina: nasza partnerka i nasze dziecko. Nawiasem mówiąc, ten świat i tak jest już wystarczająco duży do ogarnięcia.

Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, sprawdź minikurs Rola Taty w programie „Pierwsze 100 dni z Maluszkiem”.

Czego mamy oczekują od swoich superbohaterów? 

Jestem pewien, że każdy nowy tata zna to uczucie zagubienia i zadaje sobie pytania: „Co do cholery mogę zrobić? Jak mogę być użyteczny?” Często jest to bardzo niejasne, zwłaszcza jeśli żona czy dziewczyna nie precyzuje oczekiwań lub, co gorsza, twierdzi, że sama ze wszystkim sobie doskonale poradzi. Prawda jest taka, że każda kobieta marzy o superbohaterze, który o nią zadba. Jeśli nie robi tego często i otwarcie, to przynajmniej czasami, głęboko w swoim sercu. I lepiej, żeby to ciebie widziała w tej roli oczami wyobraźni, niż tego przystojnego faceta z sąsiedztwa, którego kiedyś zobaczyła z dzieckiem na spacerze w parku.

Istnieją co najmniej trzy obszary, w których możemy rozwijać nasze supermoce. Zachowaj czujność, ponieważ przedstawię je od najłatwiejszych do najtrudniejszych.

„Rób, co mówię” czyli supermoc praktyczna.

Bingo! To jest to, czego szukasz! Jesteś tak bardzo zdezorientowany dzieckiem, szpitalem i milionem rzeczy wokół, że potrzebujesz wskazówek, podpowiedzi, przywództwa! Łatwo jest przyjąć, że mamy od początku najlepiej wiedzą, co zrobić z tymi małymi krzyczącymi stworzeniami, a my po prostu mamy wykonywać ich polecenia. Na dodatek twój doświadczony przyjaciel, będący sto lat świetlnych przed tobą w podróży przez rodzicielstwo, właśnie zadzwonił ci pogratulować i podzielił się złotą radą:

„Będzie lepiej, jeśli po prostu zrobisz to, co ona mówi”.

Od tej chwili masz jasną i ważną misję, polegającą na niezwłocznym wykonywaniu wszelkich możliwych próśb, zadań i spełnianiu potrzeb mamy, poczynając od: „Możesz jeszcze raz zapytać położną o…?”, przez „Przynieś mi muffina czekoladowego, dobrze?”, aż do „Możesz mi pomasować plecy w okolicach krzyża?”. Nie ulega wątpliwości, że to wszystko jest ważne, ale wbrew temu, co wielu z nas uważa, taka postawa absolutnie nie wystarczy. Twoja partnerka potrzebuje kolejnego stopnia wtajemniczenia…

„Dziecko ciągle płacze… Już nie wiem, co mam robić…” czyli supermoc łagodnego przywódcy.

Ta umiejętność może wprowadzić w zakłopotanie już od samego początku. „Jeśli ona wie, co robić, a ja po prostu powinienem robić to, czego ona ode mnie oczekuje, co jeszcze chwilę temu wyraźnie podkreśliła, to jak do cholery mam odpowiedzieć na takie pytanie?” Cóż, być może wypróbować:

„Ty wiesz najlepiej kochanie, na pewno dasz sobie radę, ja naprawdę nie mam pojęcia”.

Zła odpowiedź. Może ona rzeczywiście nie wie, albo nie jest zbyt pewna, co robić, bo mimo powszechnych opowieści o instynkcie macierzyńskim, prawda jest taka, że matki też muszą nauczyć się obsługi malucha od podstaw. W porządku, przyznaję, że w 99% przypadków kobieta uczy się tego szybciej, bo spędza więcej czasu z dziećmi, co zdecydowanie pomaga w szybkim przyswajaniu nowej wiedzy i umiejętności. Niemniej odpowiedzi na wszystkie pytania z pewnością nie są zakodowane w jej DNA. Także przygotuj się na natychmiastowe oskarżenie o przerzucenie wszystkich decyzji na jej barki i o unikanie odpowiedzialności, co ostatecznie podsumuje dosadnym: „Nie mogę na ciebie liczyć!”. Ok, spróbujmy więc z innej strony.

„Kochanie, to nie jest żaden problem. Wiem dokładnie, co powinniśmy zrobić. Ona płacze, ponieważ x, y, z. Mówiłem ci już, jak zareagować, dlaczego nie chcesz mnie słuchać?”

Cóż, ponownie niewłaściwa odpowiedź. Gdyby rzeczywiście uznała wcześniej twój punkt widzenia za cenny, już dawno wykorzystałaby to cudowne rozwiązanie. Dlatego nie zdziw się reakcją: „Odbiło ci? Chcesz zabić nasze dziecko?!?!? Nigdy tego nie zrobię! Nie mogę na ciebie liczyć!” Co więc nam pozostaje?

Musimy przyjąć ten paradoks i zachować się jak łagodny przywódca.

Z jednej strony nie możemy odsunąć się od problemu, z drugiej nie możemy nalegać, że nasze rozwiązanie jest tym jedynym właściwym. Zaakceptuj jej uczucia: jest zdezorientowana, co jest normalne; nie wie i to jest w porządku; to wspaniale, że chce jak najlepiej dla naszego dziecka. Po tym wprowadzeniu możesz delikatnie zapytać, jakie widzi opcje i zachęcić ją do podzielenia się szczegółami, które rozważała. Pozwól sobie na komentarz, ale tylko odnosząc się do faktów lub przywołując niezależne, zewnętrzne opinie. Nie podejmuj decyzji za nią. Po prostu przedstaw pozytywne i negatywne aspekty każdej opcji w sposób możliwie najbardziej obiektywny. Spokojnie i powoli. Najważniejsze jest to, że czuje, że się troszczysz, że nie jest sama w podejmowaniu decyzji. A to wymaga cierpliwości. Tak aby w końcu, kiedy poczuje się komfortowo, mogła podzielić się z tobą swoją najlepszą alternatywą, którą ty po prostu poprzesz, co sprawi że decyzja ostatecznie będzie podjęta wspólnie.

Może też się zdarzyć, że dojdzie do sytuacji, w której twoja partnerka otwarcie przyzna, że nie jest w stanie zdecydować. W takim wypadku, w oparciu o to, co przedyskutowaliście już w szczegółach, powiedz jej, że jeśli chce, jesteś gotowy wziąć na siebie odpowiedzialność i zaproponuj rozwiązanie. Uwierz mi, jeśli zasugerujesz coś, czego ona nie jest w stanie zaakceptować, zareaguje natychmiast. Możliwe, że wybrałaby to samo, ale naprawdę potrzebuje pomocy emocjonalnej w poradzeniu sobie z ogromnym stosem obowiązków, który nagle urósł do potężnych rozmiarów. I chce wiedzieć, że jesteś w stanie podjąć decyzję, jeśli to konieczne. Kiedy się o tym przekona, będzie jej łatwiej odzyskać pewność siebie.

Świetnie ci idzie. Sprawdziłeś się w roli delikatnego lidera i wydaje się, ze jesteś w siódmym niebie, bo osiągnąłeś drugi poziom supermocy. Ale jest jeszcze jeden poziom wtajemniczenia, sam szczyt biegłości…

„Po prostu bądź przy mnie” czyli supermoc empatii.

„Po prostu bądź przy mnie…” Jak daleko jest to od zwyczajowego trybu działania, który preferują mężczyźni? Cóż, bardzo daleko. Dlatego jest to jedna z najtrudniejszych umiejętności. Zamknąć się, gdy ona potrzebuje ciepłego i długiego przytulania; powiedzieć i pokazać jej, że naprawdę widzisz, jak ona cierpi; być z nią, trzymając za rękę, kiedy jest przytłoczona przez rzeczywistość. To takie proste, a zarazem niełatwe… Bo skoro chodzi nie to, żeby coś robić, tylko o to, żeby po prostu być z nią, to słowa schodzą na drugi plan.

Kluczem do sukcesu jest pełna koncentracja się na niej i bycie z nią tu i teraz.

To wcale nie musi trwać długo. Lepiej poświęcić partnerce uwagę na krótko, tak żeby poczuła się w centrum twojego wszechświata, zamiast być z nią cały dzień, ale tylko połowicznie, między sprawdzeniem wiadomości w telefonie a kolejną historią wokół własnego ego, którą chcemy się podzielić. A to wymaga praktyki i cierpliwości. Także życzę powodzenia i tobie i sobie, w rozwijaniu tej najtrudniejszej supermocy.

Na marginesie pewnie zauważyliście już, że z tych mocy superbohaterów można korzystać nie tylko w chwilach narodzin dziecka i w zasadzie można ich się uczyć, rozwijać i pielęgnować w każdym momencie związku. Nie znaczy to jednak, że unikniemy naturalnego kryzysu w związku. Ale zamiast z tego powodu rozpaczać, możemy z niego wyjść wzmocnieni. O ile tylko będziemy wiedzieli, co on oznacza i jak go wykorzystać.

Na koniec chciałbym podzielić się prostą wskazówką dla naszych pań.

No może dwiema wskazówkami. Po pierwsze warto pamiętać, że my, mężczyźni i przyszli lub aktualni ojcowie, już posiadamy te supermoce i chcielibyśmy je rozwinąć, bo lubimy czuć się ważni i wyjątkowi. Więc nie wahaj się! Użyj ich! Dostrzeż je w swoim mężczyźnie następnym razem, gdy na niego spojrzysz. On jest potencjalnie twoim najlepszym superbohaterem. Nie ma nikogo innego, kto gotów byłby poświęcić się bardziej dla ciebie i dla malucha. Po drugie, kiedy już zdasz sobie z tego sprawę, zacznij pielęgnować superbohatera w twoim facecie, podobnie jak intuicyjnie potrafisz robić to wobec dziecka. Zauważ i chwal jego wysiłki, nie ważne jak niezgrabne mogą wydawać się na początku. Zachęcaj do prób i nie wytykaj nadmiernie błędów w czasie nauki. Superbohaterowie uwielbiają być karmieni szacunkiem, uznaniem i zachętą. Wtedy rosną w siłę.

Tomasz Smaczny on EmailTomasz Smaczny on FacebookTomasz Smaczny on InstagramTomasz Smaczny on LinkedinTomasz Smaczny on Youtube
Tomasz Smaczny
Nazywam się Tomasz Smaczny. Rodzicielstwo w duchu RIE (raj) to mój smaczny sposób na życie. Wspieram mamy i tatów w podejmowaniu najlepszych decyzji dotyczących wychowania swoich pociech. Żebyś jako rodzic miał więcej frajdy, spokoju, luzu i spełnienia. Robię to w oparciu o nurt rodzicielski RIE (czytaj: raj), który jako pierwszy konsekwentnie promuję publicznie w Polsce, oraz o wieloletnią praktykę coachingową. Sam jestem tatą pięciooletniej Tosi i doskonale wiem, że dużo łatwiej jest mówić niż robić.
Dlaczego to robię? Przeczytaj moją historię...

Zobacz także:

Tatowanie, wariowanie i grunge – lajw z Krystianem Hanke

Tatowanie, wariowanie i grunge – lajw z Krystianem Hanke

Tatowanie niełatwo przychodzi ojcom, chociaż nie lubią się do tego przyznawać. Na szczęście ciągle możemy usłyszeć głos Krystiana Hanke, który...
Read More
Czym jest podejście RIE i jak wpływa na rodzicielstwo – lajw z Kasią Kaźmierczak

Czym jest podejście RIE i jak wpływa na rodzicielstwo – lajw z Kasią Kaźmierczak

Jeśli zastanawiasz się, co to jest podejście RIE (czytaj "raj") i jak ma się do codziennej rzeczywistości rodzica, to szczerze...
Read More
Zalecenia WHO dla dzieci poniżej 5. roku życia – więcej ruchu, mniej ekranów, dużo snu

Zalecenia WHO dla dzieci poniżej 5. roku życia – więcej ruchu, mniej ekranów, dużo snu

Pandemia koronawirusa przeniosła nasze życie zawodowe, szkolne i rozrywkę online. Dotyczy to również dzieci w każdym wieku. Niemniej nie znaczy...
Read More
Komunikowanie granic dzieciom – lajw z Jarkiem Kanią

Komunikowanie granic dzieciom – lajw z Jarkiem Kanią

Może przytłacza cię teraz perspektywa łączenia obowiązków zawodowych i rodzinnych w domu. Nie wiadomo, jak długo to potrwa. Dzieci coraz...
Read More
Na czym polega rodzicielska filozofia RIE? Przewodnik dla początkujących

Na czym polega rodzicielska filozofia RIE? Przewodnik dla początkujących

Być może rodzicu usłyszałeś lub zobaczyłeś gdzieś tę dziwną nazwę RIE (czytaj raj) i zastanawiasz się, o co w ogóle...
Read More