Po co Ci właściwie grzeczne dziecko?

Święty Mikołaj nie ma lekko – musi odgrywać rolę zarówno dobrego, jak i złego policjanta. W życiu nie ma nic za darmo i nawet Mikołaj dostosowuje się do tej ponadczasowej zasady. Dlatego zawsze upewnia się, czy konkretne dziecko zasłużyło na prezent, czy też nie. A sprawdza to zadając jedno, fundamentalne pytanie: Czy byłeś/byłaś grzeczny/a w tym roku?. Niesamowite, jak często tego typu komunały pojawiają w codziennym języku, będąc często prostym wyrazem niepokoju lub szczerego zainteresowania. Niestety muszę przyznać, że kiedy sam słyszę: czy Tosia była grzeczna?, mam problem z odpowiedzią.

Oto dlaczego…

Co właściwie oznacza być grzecznym chłopcem/grzeczną dziewczynką?

Zakładam, że w przypadku Tosi, która nie potrafi jeszcze pchnąć, uderzyć, obrazić lub skrzywdzić kogokolwiek, bycie grzeczną oznacza brak płaczu i ogólny spokój, a najlepiej sen. I to jest pierwsza rzecz, z jaką mam problem. No bo jeżeli Tosia dużo płacze i jest niespokojna, to czy to oznacza w takim razie, że jest niegrzeczna? Naprawdę?

W przypadku nieco większego dziecka, sprawa jest bardziej oczywista. Grzeczne dziecko to takie, które nie pluje, nie gryzie, nie dokucza innym dzieciom w piaskownicy, jest spokojne w trakcie zabawy, trzyma się z dala od wszelkich kłopotów i – ogólnie rzecz biorąc – wykonuje polecenia rodziców.

Wygląda na to, że w przypadku zarówno niemowląt, jak i małych dzieci, jest jeden czynnik łączący – bycie grzecznym oznacza spełnianie czyichś oczekiwań.

Ciekawe…

Jakie mogą być te oczekiwania?

Jako rodzice możemy odczuwać wstyd, gdy nasze dziecko dostanie ataku histerii na środku supermarketu. W końcu chcemy być postrzegani jako normalna rodzina, która wszystko ma pod kontrolą. Ewentualnie obwiniamy się o bycie złymi rodzicami, bo nasz maluch w czasie spaceru właśnie rzucił kamieniem w gołębia (jak rozwiązywać takie sytuacje podpowiada tekst Jak stawiać granice szanując własne dziecko). A przecież aspirujemy do tego, żeby być dobrymi rodzicami! Jest też możliwość, że pragniemy zyskać aprobatę w oczach innych członów rodziny, którzy widząc nasze dziecko spokojne i uśmiechnięte, obdarzą nas pochwałą, np. o, jakie grzeczne. Właśnie dlatego mamy swoje oczekiwania wobec dzieci. Jednak czasami są one tak wysokie, że ich rezultaty mogą nas rozłożyć na łopatki. Wychodzimy z założenia, że wszystko robimy z myślą o dzieciach, lecz często za tymi oczekiwaniami kryją się nasze własne, niespełnione potrzeby – to otworzyło mi oczy.

Co daje nam szufladkowanie dzieci jako grzecznych i niegrzecznych?

Nawet przysłowiowa matczyna cierpliwość ma swoje granice. Zwłaszcza, kiedy chcemy zrobić coś bardzo szybko. Wyobraźmy sobie dosyć powszechną sytuację. Jedziesz do supermarketu zrobić podstawowe zakupy żywnościowe – twoja lodówka świeci pustkami, dziś przyjeżdżają teściowie, a ty już jesteś spóźniona. Wszystko robisz w pośpiechu, trzymając na rękach dziecko, ale nawet twoje ręce mają swoją wytrzymałość, więc odstawiasz malucha na ziemię i prosisz, aby trzymał się blisko. Potem idziecie w kierunku warzywniaka, a ty w międzyczasie tłumaczysz synowi lub córce, że musisz coś ugotować, bo dziś przyjeżdżają dziadkowie. Przez chwilę wydaje ci się, jakby Twoje dziecko naprawdę rozumiało, co mówisz. Ta chwila mogłaby być wiecznością… I nagle zostajesz gwałtownie sprowadzona na ziemię. Pośrodku ogromnego sklepu, naprzeciw dziesiątek klientów, dziecko popada w ryk. Namacalnie czujesz gorycz swojej porażki. To dla ciebie zbyt wiele, puszczają granice i krzyczysz: Dłużej nie wytrzymam! Jesteś niegrzeczny! Uuuf, co za ulga. Bardzo jej potrzebowałaś, po tym jak wręcz gotowałaś się od środka. To oczywiste, że czujesz frustrację i złość, bo twoje dziecko zachowało się źle i zawiodło cię, gdy żądałaś posłuszeństwa. To wszystko jego wina.

Ale potem bierzesz kilka wdechów i zaczynasz się zastanawiać… Co gdyby dokładnie to samo twoje dziecko dostało dokładnie takiej samej histerii, w dokładnie tym samym miejscu, lecz w innym czasie? Kiedy nie musiałabyś się śpieszyć, a twoi teściowie nie pędzili z wizytą? Czy też byłabyś równie wściekła?

Jeśli taka refleksja jest ci znajoma, być może spodoba ci się rodzicielska filozofia RIE. Dołącz do pierwszej w Polsce grupy RIE na Facebooku.

Jak to wpływa na nasze dzieci?

Od podobnego myślenia do obarczania dzieci winą za nasze negatywne uczucia jest bardzo krótka droga. Łatwo jest rzucić stereotypowy komentarz – jest mi smutno, gdy nie słuchasz, co do ciebie mówię. Poczucie winy lub wstydu zaczyna z czasem rosnąć w sercu malucha. Tyle że my, rodzice, jesteśmy dla naszych pociech najważniejsi i one celowo nie chcą nas skrzywdzić. Więc kiedy ciągle słyszą, że jakieś ich zachowanie sprawia nam przykrość, rzeczywiście mogą przestać to robić. Ale tylko dlatego, że czują się winne, że nie chcą być przyczyną naszego smutku. Lecz wewnątrz mogą czuć, że coś jest nie tak, bo może właśnie rezygnują z czegoś, co sprawia im radość i zagłuszają swoje potrzeby z powodu poczucia winy. Czy to ma sens?

W tym miejscu chciałbym podzielić się pewną ogólniejszą refleksją, gdyż chcę zostać dobrze zrozumianym.

Nie lubię słów takich jak powinieneś, musisz, masz robić to, czy tamto.

Zupełnie na mnie nie działają. Sprzeciwiam się takiemu sposobowi komunikacji, nawet jeśli nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka. Właśnie dlatego wierzę, że podobny styl nie działa nie tylko na moje dzieci, ale także na kogokolwiek innego. Są wyjątki, ale co do zasady unikam takich słów. Więc jeśli oczekujesz ode mnie jasnych wytycznych, muszę cię zmartwić – czytasz złego bloga. Moją intencją, jeśli chodzi nie tylko o ten post, ale także o każdy inny, jest zachęcić cię do zastanowienia się przez chwilę nad tym jak myślimy, czujemy, komunikujemy się i co robimy jako rodzice, ponieważ ma to swoje konsekwencje. Konsekwencje biorą się stąd, że powtarzamy pewne schematy przy naszych dzieciach setki i tysiące razy, a dziecko nas naśladuje.

Jak sobie z tym poradzić?

Chętnie podzielę się tym, jak ja staram się podchodzić do sprawy. Gdy jestem wściekły, zaczynam od tego, że biorę głęboki oddech i daję sobie czas. Robię przerwę. Ten moment jest dla mnie kluczowy. Przekonałem się, że kiedy we mnie buzuje, zawsze warto spędzić parę chwil w ciszy. Inaczej jest pełna klapa i wybucham. Więc najpierw robię przerwę i biorę kilka głębokich oddechów. Potem intuicyjnie czuję, że mogę już zacząć myśleć. Próbuję zrozumieć moje własne uczucia i oczekiwania, które nie zostały spełnione. Nazwać je. To jest najtrudniejsze, bo w szkole tego nie uczą. Jestem przekonany, że w sytuacji złości, zawsze mamy jakieś niespełnione potrzeby, które tylko pozornie mają związek z innymi osobami, na przykład bycia dobrym rodzicem, bycia akceptowanym, unikania wstydu lub wychowania córki na pewna siebie i świadomą kobietę. Mogę uzmysłowić sobie te potrzeby i zdecydować, jak się zachować, żeby je zaspokoić. I jeśli nadal przyłapuję się na myśleniu: Jestem wściekły, bo Tosia jest złym dzieckiem, to wiem, że powinienem spędzić więcej czasu na szukaniu właściwego zakończenia dla zdania Jestem wściekły, bo potrzebuję…

Zgadzam się w zupełności z Marshallem Rosenbergiem, skąd bierze się złość. Twierdzi on, że złość pojawia się wtedy, gdy zaczynamy kogoś (również siebie) obwiniać. Podzielam też zdanie Janet Lansbury, ekspertki RIE, której jedna z książek nosi tytuł Nie ma niegrzecznych dzieci. Ciężko to przełknąć, wiem.

Ale ja lubię wyzwania…

Więc pozwól mi zmierzyć się z Twoją opinią i nauczmy się czegoś od siebie. Zapraszam Cię do grupy Rodzice RIE, na której w przyjaznej atmosferze dyskutujemy podobne problemy.


Tomasz Smaczny on EmailTomasz Smaczny on FacebookTomasz Smaczny on InstagramTomasz Smaczny on LinkedinTomasz Smaczny on Youtube
Tomasz Smaczny
Nazywam się Tomasz Smaczny. Rodzicielstwo w duchu RIE (raj) to mój smaczny sposób na życie. Wspieram mamy i tatów w podejmowaniu najlepszych decyzji dotyczących wychowania swoich pociech. Żebyś jako rodzic miał więcej frajdy, spokoju, luzu i spełnienia. Robię to w oparciu o nurt rodzicielski RIE (czytaj: raj), który jako pierwszy konsekwentnie promuję publicznie w Polsce, oraz o wieloletnią praktykę coachingową. Sam jestem tatą pięciooletniej Tosi i doskonale wiem, że dużo łatwiej jest mówić niż robić.
Dlaczego to robię? Przeczytaj moją historię...

Zobacz także:

Tatowanie, wariowanie i grunge – lajw z Krystianem Hanke

Tatowanie, wariowanie i grunge – lajw z Krystianem Hanke

Tatowanie niełatwo przychodzi ojcom, chociaż nie lubią się do tego przyznawać. Na szczęście ciągle możemy usłyszeć głos Krystiana Hanke, który...
Read More
Czym jest podejście RIE i jak wpływa na rodzicielstwo – lajw z Kasią Kaźmierczak

Czym jest podejście RIE i jak wpływa na rodzicielstwo – lajw z Kasią Kaźmierczak

Jeśli zastanawiasz się, co to jest podejście RIE (czytaj "raj") i jak ma się do codziennej rzeczywistości rodzica, to szczerze...
Read More
Zalecenia WHO dla dzieci poniżej 5. roku życia – więcej ruchu, mniej ekranów, dużo snu

Zalecenia WHO dla dzieci poniżej 5. roku życia – więcej ruchu, mniej ekranów, dużo snu

Pandemia koronawirusa przeniosła nasze życie zawodowe, szkolne i rozrywkę online. Dotyczy to również dzieci w każdym wieku. Niemniej nie znaczy...
Read More
Komunikowanie granic dzieciom – lajw z Jarkiem Kanią

Komunikowanie granic dzieciom – lajw z Jarkiem Kanią

Może przytłacza cię teraz perspektywa łączenia obowiązków zawodowych i rodzinnych w domu. Nie wiadomo, jak długo to potrwa. Dzieci coraz...
Read More
Na czym polega rodzicielska filozofia RIE? Przewodnik dla początkujących

Na czym polega rodzicielska filozofia RIE? Przewodnik dla początkujących

Być może rodzicu usłyszałeś lub zobaczyłeś gdzieś tę dziwną nazwę RIE (czytaj raj) i zastanawiasz się, o co w ogóle...
Read More