„Smakuję życie w różnych jego przejawach.” Tomasz Kryszczyński w rozmowie o uważności i buddyzmie.

Uważność oraz jej anglojęzyczny odpowiednik – mindfulness, są pojęciami, które stały się w ostatnich latach stosunkowo popularne. W mediach przywoływane są w kontekście zdrowego stylu życia, ale też coraz częściej mówi się o nich w biznesie. W zeszłym roku postanowiłem na własnej skórze przekonać się, o co w tym naprawdę chodzi. Zapisałem się na standardowy kurs uważności – MBSR (Mindfulness-Based Stress Reduction). Po ukończeniu kursu zrozumiałem, że uważność może mieć znaczący i pozytywny wpływ na jakość życia, o ile jest praktykowana regularnie i staje się zdrowym codziennym nawykiem.

Są jednak ludzie, którzy idą znacznie dalej w rozwijaniu uważności. Kultywują ją na co dzień. Ich życie jest nią przesiąknięte. Myślę, że statystycznie takich osób jest bardzo niewiele. Tomasz Kryszczyński, który prowadził mój kurs MBSR, jest jedyną taką osobą, jaką znam. I na dodatek nie jest mnichem…

Tomasz, jak sam o sobie mówi, zajmuje się rozwijaniem i promowaniem uważności. Jest psychologiem oraz certyfikowanym nauczycielem uważności w programie MBSR i MBCT (Mindfulness-Based Cognitive Therapy). Szkolił organizacje w zakresie komunikacji, przywództwa i rozwoju zespołów. Pracował też z narkomanami, nosicielami HIV i jako psycholog w jednostce lotniczej. Ma dwunastoletniego syna Maćka.

Rozmawiamy o tym, co uważność oznacza na co dzień i dlaczego warto w ten sposób żyć.

Tomasz, o co chodzi z tą uważnością?

Są różne definicje. Ja przyjmuję definicję w najszerszym znaczeniu mówiącą, że uważność jest świadomością bieżącego doświadczenia. Gdybym spytał cię, jakie doznania docierają do ciebie w tej chwili z ciała, jakie uczucia są teraz w tobie, jakie emocje, jakie myśli, to pytałbym o świadomość bieżącego doświadczenia. Pytałbym cię o uważność, o mindfulness.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z mindfulness?

Pamiętam taką historię z dzieciństwa. Na plastyce pani poprosiła, żebyśmy namalowali, czym chcemy się zajmować. Ja chciałem być archeologiem. A trzeba powiedzieć, że to były czasy przed Indiana Jones, więc nikt nie wiedział co słowo archeolog znaczy (śmiech). Namalowałem, jak idę z maczetą przez dżunglę i na końcu tej ścieżki jest posąg Buddy. Nie miałem pojęcia, co to znaczy. Poza tym, że posąg wydawał mi się fajny i tajemniczy. A potem już w liceum nasz polonista przyniósł na lekcję Trzy filary zen i zacząłem je czytać. Już wcześniej zauważyłem, że buddyjski sposób myślenia o rzeczywistości jest mi bliski. Jest w wielu obszarach podobny do mojego myślenia o świecie.

Na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy tylko granice się otworzyły, wyleciałem w świat. Byłem wtedy po pierwszym roku studiów. Wziąłem dziekankę i dzięki temu trafiłem do swojego pierwszego klasztoru w Wielkiej Brytanii – Amaravati, co w języku pali oznacza Nieśmiertelne Królestwo. To była moja pierwsza dłuższa praktyka medytacyjna i od tamtej pory często tam wracałem.

Co takiego zafascynowało cię w uważności?

Uważność jest po prostu bardzo spójna z moimi wartościami, z tym wszystkim, co jest dla mnie ważne.

  • Pierwszą wartością jest spokój. Spokój, który jest w tobie, nawet kiedy jesteś w środku hałaśliwego miasta. Chodzi o wyciszenie umysłu i lepsze widzenie tego, co nami kieruje, co wynika z czego. Jeśli wyciszysz taflę jeziora, to dopiero jak nie ma na niej fal, możesz lepiej zobaczyć to, co jest głębiej.
  • Druga wartość to wolność. Praktyka uważności prowadzi do wolności, do poszerzania świadomości. Uwalniasz się od różnego rodzaju automatyzmów, zbędnych przywiązań, lęków, które w nas bardzo głęboko tkwią.
  • Trzecią wartością jest poznawanie. Chcę wiedzieć, o co chodzi w życiu. Nie mam na to odpowiedzi. Ale mogę się do tej odpowiedzi zbliżyć. Poprzez zrozumienie, co daje szczęście a co je zabiera. Jak działa umysł. Jak myśli powiązane są z uczuciami, emocjami, zachowaniami i ciałem.

W jaki sposób można doskonalić się w uważności?

Wielu ludzi w naszym kręgu kulturowym nie zdaje sobie sprawy z tego, że uważność nie jest współczesnym wymysłem Zachodu. Uważność jest tłumaczeniem palijskiego sati. Pali jest językiem starożytnych Indii. Językiem podobnym do pali mówił Budda a starożytne, podstawowe teksty buddyjskie, tzw. Kanon palijski, spisano w tym właśnie języku. Z kolei Jon Kabat-Zinn, twórca MBSR, wyciągnął uważność z szerokiego kontekstu buddyjskiego, tak aby ludzie Zachodu, którzy są chrześcijanami, muzułmanami, żydami czy ateistami, również mogli z tej niesamowitej ścieżki korzystać.

Ma to swoje plusy, ponieważ Jon Kabat-Zinn pokazał, że nie będąc buddystą można rozwijać uważność i czerpać z jej praktykowania. Działania Kabat-Zinna w olbrzymim stopniu przyczyniły się do naukowego udowodnienia skuteczności uważności, medytacji, rozpropagowania mindfulness poza światem buddyzmu.

Minusem wyciągnięcia uważności z kontekstu buddyjskiego jest częste pomijanie faktu, że uważność, czy też sati, jest tylko elementem znacznie szerszej ścieżki, nazywanej w buddyzmie Szlachetną Ośmioraką Ścieżką. Ścieżką, która ma prowadzić do oświecenia. Do ostatecznej wolności. Uważność jest tylko jednym z elementów tej Ścieżki.

Pozostałe związane są z określonym rozumieniem, myśleniem, koncentracją, działaniem, mówieniem a nawet sposobem życia. Te wszystkie elementy można rozwijać. Na przykład wykonując taką a nie inną pracę. Jeśli będziesz wykonywać pracę, w której kogoś okradasz, zabijasz, czy w sposób nieetyczny działasz wobec innych stworzeń czujących, to będzie to miało negatywny wpływ na twój umysł. Nie osiągniemy pełnego spokoju tylko dlatego, że dwa razy w tygodniu usiądziemy sobie ze skrzyżowanymi nogami… Jeśli nasza praktyka formalna, np. medytacja na siedząco, nie będzie spójna z innymi aspektami naszego życia, to efekty będą ograniczone.

Czy wobec tego Ty jesteś buddystą?

Określam Buddę jako mojego nauczyciela. Natomiast nie określam się jako buddystę, bo nie wszystkie rzeczy mi w buddyzmie pasują. Ostatnio byłem na Sri Lance i jeździłem tam od klasztoru do klasztoru rozmawiając z mnichami. Któregoś dnia rozmawiam z jednym z mnichów o uważności, o praktyce, o tekstach i ideach sprzed dwóch i pół tysiąca lat. Jesteśmy na małej wyspie. W małym, prostym domku otoczonym tropikalnym lasem. W pewnym momencie mówię temu mnichowi, który tam samotnie mieszka. Tylko wiesz co… Chciałbym, żebyś wiedział, że ja nie jestem buddystą. A on do mnie z uśmiechem: Ja też nie! I w buddyzmie, tym do którego mi blisko, to jest ok.

Jeśli chcesz doświadczyć medytacji już teraz, pobierz nagranie Tomasza „Uważność oddechu”.

Opowiedz więcej o swoich podróżach po klasztorach.

Jako student jeździłem dużo po Europie, szczególnie do Wielkiej Brytanii, bo było to po prostu tańsze niż daleka podróż do Azji. Niezwykle podobało mi się życie klasztorne. Ale nie wszystkie aspekty, dlatego nigdy nie zostałem mnichem. Na przykład reguły mówiące o celibacie lub spożywaniu posiłków tylko do południa. No i brak fizycznej wolności, że jedziesz i jesteś tam, gdzie chcesz być. To mi nie pasowało. Natomiast podobała mi się atmosfera. Przestrzeń psychiczna i fizyczna do praktyki. To, o czym ludzie rozmawiają i jak rozmawiają ze sobą. Olbrzymi wzajemny szacunek. To było coś, z czym było mi bardzo dobrze. Mimo pewnych obowiązków miałem tam siedem, osiem godzin, żeby robić to, co ja chcę. Tutaj, w tej rzeczywistości, nawet dla studenta, tyle przestrzeni, żeby pobyć z ludźmi, z którymi chcemy być, bycie w przyrodzie czy czas na refleksję, to jest rzadkość. Tam prowadzisz życie minimalisty. Masz zaspokojone podstawowe potrzeby: jedzenie, picie i dach nad głową i kilka rzeczy, które do ciebie należą. I masę czasu dla siebie.

Po studiach przez wiele lat jeździłem do Tajlandii ze względu na fakt, że stamtąd wywodzi się therawada, odłam buddyzmu, który najbardziej mnie interesuje. Therawada jest najbliższa wczesnemu buddyzmowi. Takiemu, który był nauczany przez Buddę. Podróżom po klasztorach Tajlandii poświęciłem książkę Wgląd – Buddyzm, Tajlandia. Ludzie., w której też podpowiadam od strony praktycznej, jak żyje się w klasztorach, jak do nich się dostać, jak w nich zamieszkać. Ludzie mogą też dowiedzieć się z niej wiele o buddyzmie, buddyjskiej praktyce i Tajlandii.

Jak myślisz, czym różni się Twoje codzienne życie od życia większości ludzi?

No tak. Moje życie jest trochę inne niż statystyka pokazuje. Przez całe życie starałem się mieć przestrzeń na rzeczy, które są dla mnie ważne. Dlatego mam cykl, który staram się utrzymać. Po czterech miesiącach pracy, robię dwa miesięcy przerwy. Przeznaczam ten czas na rzeczy nie związane z zarabianiem pieniędzy. Dużo czytam, piszę, regularnie jeżdżę do Azji. Po drugie pracuję zazwyczaj trzy, cztery dni w tygodniu prowadząc i przygotowując kursy głównie poświęcone mindfulness.

Czasami słyszę, to ty przez 4 miesiące w roku nie pracujesz? Albo pracujesz tylko 3 dni w tygodniu? Ja mam poczucie, że dużo pracuję, tylko nie zarabiam. Myślę, że kontekst jest tu bardzo ważny. Świadomie podjąłem decyzję, że chociaż mogę, to przez cztery miesiące w roku nie pracuję zarobkowo, bo inne rzeczy są dla mnie ważne. Że oczywiście mogę zrobić trzy kursy w ciągu dnia zamiast dwóch, ale tego nie robię, bo co innego jest również dla mnie ważne. To jest najistotniejsze.

Zauważyłem, że rozmawiamy już godzinę, a Ty zjadłeś połowę deseru, podczas gdy po moim nie ma już śladu. Jak wyglądają Twoje codzienne posiłki z synem?

(śmiech) Gdy jestem z Maćkiem, to my gadamy. Uważność nie oznacza, że mam milczeć przy posiłku, ale rzeczywiście być tu i teraz. Czyli jeśli jestem z nim, to staram się z nim być. Nie planuję, co by tam jutro zrobić. Jesteśmy w spotkaniu.

Natomiast jest parę rzeczy, których nie robimy przy stole. Nie ma patrzenia w smartfon. Nie ma czytania przy jedzeniu. Nie ma oglądania telewizji, której zresztą nie mamy. I to nie wynika z tego, że mamy zasadę czy musimy, tylko naturalnie jesteśmy ze sobą.

Rzeczywiście 95% posiłków spożywam nie robiąc nic innego (poza zazwyczaj uważną rozmową z drugim człowiekiem). To, że teraz rozmawiam z tobą i jem wolno tiramisu, wynika z tego, że chcę czuć jego smak. Jedząc wolniej, smakuje bardziej. I ta moja uważność nie wynika z jakiejś zasady, tylko z mojego poczucia, że jak robię coś nieuważnie, to tracę. Tracę świadomość i smak, który bardzo lubię, bo rozprasza mnie coś innego. Smakuję życie w różnych jego przejawach.

Wydaje się, że uważność wymaga czasu dla siebie, którego młode mamy mają bardzo mało. Co mógłbyś im poradzić, jeśli idea uważnego życia jest im bliska?

Przede wszystkim zadbaj o siebie. Jeśli nie dbasz o siebie, to w pewnym momencie to się odbije na twoim otoczeniu, w tym na twoim dziecku. Ciągłe poświęcanie się i założenie, że ja coś muszę dać z siebie, równocześnie całkowicie odcinając swoje potrzeby powoduje, że w pewnym momencie będziesz zniechęcona, zmęczona i pojawią się bardzo trudne emocje. Nawet jeśli jesteś krócej, ale rzeczywiście jesteś z dzieckiem, to jest to lepsze niż kiedy jesteś cały czas, ale myślisz jaka jestem zmęczona, jak tutaj nie powinnaś być  i ciągle zamartwiasz się, czujesz się zniechęcona i bez energii. Jesteś w przeszłości lub przyszłości, ale prawie nigdy tu i teraz, w PEŁNI z dzieckiem.

Nawet jeśli nie ma innej osoby, która cię wesprze, można zadbać o siebie. Ja wiem, że to jest trudne, ale możliwe. Czy poprzez to, jak jesz i co jesz. Czy z kim przebywasz. Z jakimi ludźmi jesteś, co oglądasz. Zadbanie o siebie jest też związane z umową z twoim partnerem, jeśli żyjesz w związku. Żeby obowiązki były bardziej wyrównane. Często słyszę, jak mamy mówią, że one zasuwają i są z dzieckiem, a druga strona nie za bardzo to rozumie. No bo przecież matka się powinna poświęcać. Jeśli możesz, umów się z kimś, kto może ci pomóc i zrób to, co lubisz. Idź na jogę, jeśli lubisz jogę. Czy do kina, bo lubisz kino. Można też szkolić się w uważności poprzez kurs, który pomaga uważnie być w relacji z innymi ludźmi. Tymi małymi także.

Co może dać kurs rozwijania uważności MBSR, praktyka uwazności?

MBSR jest świetnie obadanym kursem, co nie jest częste. Badania wskazują, że uważność pomaga radzić sobie ze stresem. Obniża jego symptomy lub je likwiduje. Mark Williams, profesor psychologii klinicznej z Uniwersytetu Oksfordzkiego, w swojej książce Mindfulness. Trening uważności podaje też, że ludzie praktykujący uważność są szczęśliwsi. Ten program uczy cię dbania o siebie. Działania w oparciu o słuchanie siebie. Uważność poprawia nastrój, a jeśli cierpiałaś na depresję, zmniejsza prawdopodobieństwo jej nawrotu. Zmniejsza się znacząco lęk i niepokój. Co może być też ciekawe dla wielu osób, wzrasta odporność organizmu. Potwierdzają to badania. Tych korzyści jest wiele.

Na kursie MBSR trenujemy umiejętność bycia uważnym. Natomiast nie sposób w pełni przewidzieć, co z tego wyniknie. Ludzie wynoszą z kursu różne korzyści. Ja z kolei podkreślam, że praktyka uważności nie jest zawsze szybka, łatwa i przyjemna. Bywa łatwa, bywa przyjemna i bywa szybka. Ale też bywa bardzo trudna, czasami związana z bardzo nieprzyjemnymi doświadczeniami i aby faktycznie ją rozwinąć, potrzebny jest czas i systematyczny trening. Również między spotkaniami na kursie. Żadna książka nie zastąpi praktyki.

Bardzo dziękuję za rozmowę.


Na swój kurs uważności zapisałem się z myślą o tym, jak spokojniej funkcjonować w codziennym życiu. Jak się nie spalać i lepiej komunikować ze sobą i z innymi ludźmi. Z zajęć MBSR wyniosłem bardzo wiele i była to bardzo dobra decyzja. Całym sercem rekomenduję Tomasza jako nauczyciela. A na dodatek udało mi się namówić go, aby tym czytelnikom bloga, którzy zapiszą się na jego kurs w 2018 roku, podarował bezpłatny egzemplarz swojej książki. Wystarczy podać hasło Tasty Way Of Life przy wypełnieniu ankiety zgłoszeniowej. Promocja obowiązuje dla pierwszych dwudziestu osób lub do wyczerpania nakładu.

Jeśli chcesz, możesz też samodzielnie doświadczyć medytacji „Uważność oddechu”, nagranej osobiście przez Tomasza. To 7-minutowe nagranie do pobrania jest formą praktyki uważności, o której więcej dowiesz się na kursie MBSR.


Tomasz Smaczny on EmailTomasz Smaczny on FacebookTomasz Smaczny on InstagramTomasz Smaczny on LinkedinTomasz Smaczny on Youtube
Tomasz Smaczny
Nazywam się Tomasz Smaczny. Rodzicielstwo w duchu RIE (raj) to mój smaczny sposób na życie. Wspieram mamy i tatów w podejmowaniu najlepszych decyzji dotyczących wychowania swoich pociech. Żebyś jako rodzic miał więcej frajdy, spokoju, luzu i spełnienia. Robię to w oparciu o nurt rodzicielski RIE (czytaj: raj), który jako pierwszy konsekwentnie promuję publicznie w Polsce, oraz o wieloletnią praktykę coachingową. Sam jestem tatą pięciooletniej Tosi i doskonale wiem, że dużo łatwiej jest mówić niż robić.
Dlaczego to robię? Przeczytaj moją historię...

Zobacz także:

Czym można się dzielić, żeby to pomnożyć? Czyli po co ludziom wspólnota.

Praktyki to nic innego jak zwyczajne codzienne zachowania. Wykonujesz je niezależnie od tego, czy i jaką strategię obierzesz w dążeniu...
Read More
Czym można się dzielić, żeby to pomnożyć? Czyli po co ludziom wspólnota.

Najprawdopodobniej jedyna rzecz w życiu, która zawsze zależy od Ciebie.

Praktyki to nic innego jak zwyczajne codzienne zachowania. Wykonujesz je niezależnie od tego, czy i jaką strategię obierzesz w dążeniu...
Read More
Najprawdopodobniej jedyna rzecz w życiu, która zawsze zależy od Ciebie.

Co nam daje tolerancja i jak się w niej doskonalić?

To jest artykuł z cyklu Praktyczna ścieżka smacznego życia. Jesteś tu pierwszy raz? Nie przejmuj się! Możesz zacząć w dowolnym...
Read More
Co nam daje tolerancja i jak się w niej doskonalić?

Dlaczego warto żyć odważnie i czym to (nie) grozi?

To jest artykuł z cyklu Praktyczna ścieżka smacznego życia. Jesteś tu pierwszy raz? Nie przejmuj się! Możesz zacząć w dowolnym...
Read More
Dlaczego warto żyć odważnie i czym to (nie) grozi?

Dlaczego warto praktykować radość na co dzień i 10 prostych wskazówek, jak to robić.

To jest artykuł z cyklu Praktyczna ścieżka smacznego życia. Jesteś tu pierwszy raz? Nie przejmuj się! Możesz zacząć w dowolnym...
Read More
Dlaczego warto praktykować radość na co dzień i 10 prostych wskazówek, jak to robić.