Jakiś czas temu spotkaliśmy się rodzinnie ze znajomą, której urodziło się drugie dziecko. Mała miała zaledwie kilka tygodni. Umówiliśmy się na lunch. Kiedy koleżanka przyszła, dziewczynka smacznie spała w gondolce. Mama wyjęła gondolkę z wózka i postawiła blisko siebie na ławie. Przywitaliśmy się. Starałem się być cicho, żeby nie obudzić małej. Zauważyłem jednak, że jej mama zupełnie się tym nie przejmuje i głośno rozmawia, jakby nigdy nic. No cóż, pomyślałem, skoro ona tak się zachowuje, to ja też nie będę specjalnie przyciszał głosu.
Zdałem sobie sprawę, że rodziców można podzielić na dwie kategorie. Tych, którzy starają się być cicho przy śpiącym dziecku i takich, którzy przez sen dziecka nie zmieniają swojego zachowania. Nasza koleżanka należała raczej do tej drugiej grupy.
Które podejście jest właściwe?
Dziecko musi się przyzwyczaić do hałasu.
Żałuję, że nie zapytałem tej koleżanki, co motywowało jej zachowanie. Być może właśnie to bym usłyszał. Przecież jeśli będziemy przyzwyczajać malucha od małego do głośnych rozmów, to wtedy będzie nam zasypiać w każdych warunkach. A to naturalnie dla rodzica jest bardzo wygodne i rozwiązuje wiele problemów. Możemy spokojnie wyjść z domu o dowolnej porze, bo nie trzeba będzie szukać spokojnego miejsca do spania. A jeśli w domu jest więcej dzieci, to spadnie nam z głowy problem odizolowania głośnego często kilkulatka od noworodka. Ten mniejszy się przyzwyczai do hałasu i będzie smacznie spał.
Chcę normalnie żyć.
To jest inny argument, który mógłbym usłyszeć. Mamy muszą rezygnować z tak wielu aspektów swojego życia sprzed urodzin dziecka, że nie powinniśmy jeszcze wymagać od nich przyciszania głosu. Jeśli dziecko zaśnie, kiedy jestem właśnie na spotkaniu towarzyskim, to w porządku, ale ja ze spotkania nie będę rezygnować. Tak dawno się nie widzieliśmy, więc chcę normalnie porozmawiać. Ten argument jest mocno powiązany z poprzednim. To znaczy, że ja jako rodzic mam prawo do swojego spotkania, a maluch musi się po prostu dostosować. A z czasem się przyzwyczai, więc nie będzie mu to przeszkadzać.
No dobrze, to są koronne argumenty głośnych rodziców. A co na to cisi?
Lepiej nawet nie oddychać, żeby się maluch nie obudził.
To jest ekstremalny komentarz, który kiedyś usłyszałem od jednego z ojców, kiedy zapytałem ich o to, do czego są zdolni, żeby nie obudzić dziecka. Można powiedzieć, że ilustruje on podejście, które można opisać słowem desperackie. Rodzice są już tak przemęczeni pobudkami (często chodzi o pobudki nocne), że kiedy dziecko zaśnie, to zrobią wiele, żeby maluch się nie obudził. A intuicyjnie zakładają, że pomoże w tym totalna cisza. Dlatego unikają jakichkolwiek dźwięków w pobliżu dziecka i tak dobierają wyjścia z domu i spotkania, żeby nie kolidowały z drzemkami.
Zdarza się też czasem, że rodzice zmieniają swoją postawę wraz z dorastaniem maleństwa.
Bywa, że rodzice zaczynają od opcji głośnej pełni entuzjazmu, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Jeśli maluch się nie budzi, to mają dowód na słuszność swojego podejścia. Natomiast wraz z rozwojem dziecka i jego aparatu słuchowego, wrażliwość na natężenie i barwę dźwięku też się zmienia. I nagle te same hałasy w kuchni, które wcześniej mu nie przeszkadzały, nagle zaczynają mu przeszkadzać. Wtedy niektórzy rodzice modyfikują swoje podejście i stają się bardziej ostrożni. Rezygnują z domówek, kiedy dziecko śpi w innym pokoju. Imprezy domowe stają się kameralnymi i spokojnymi spotkaniami.
A co na ten temat piszą specjaliści?
Specjalistki od snu SleepConcept.pl opracowały bardzo ciekawy artykuł, w którym obalają dziewięć popularnych mitów na temat snu dzieci. Czytamy w nim między innymi: Dzieci powinny spać w ciszy lub przy białym szumie. W ciemnym pomieszczeniu, które warunkuje wytwarzanie się w dziecięcym organizmie produkcję melatoniny, czyli hormonu odpowiedzialnego za dobry sen. I niektóre dzieci umieją spać w jasnym pomieszczeniu lub przy głośnych dźwiękach, ale wierzcie nam, po prostu taki ich urok :), tego nie da się nauczyć dziecka. Więc zamiast na siłę starać się przyuczyć nieśpiące dziecko do niesprzyjających warunków, po prostu zapewnijcie mu lepsze warunki do snu i miejmy nadzieję, cieszcie się lepszym snem Waszego Malucha:)!
Na koniec podzielę się moją osobista refleksją, którą można podsumować –
Nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe.
Pamiętam sytuację, kiedy byłem na spacerze z Natalią i jeszcze jedną znajomą. Ja niosłem Tosię w nosidełku i widziałem, że już kleją jej się oczy. Wycofałem się więc kilka kroków za dziewczyny, żeby Tosia nie słyszała głośnej rozmowy tuż nad głową. Po chwili Tosia zasnęła. Nadal trzymałem się kilka metrów za dziewczynami. Natalia rozumiała sytuację, ale nasza znajoma nie za bardzo. Na początku czekała, żebym do nich dołączył a ja tylko machałem ręką, żeby szły dalej. Po jakimś czasie nie wytrzymała, odwróciła się i zawołała do mnie: Tomasz, chodź do nas, przecież możesz normalnie z nami rozmawiać. Nie skorzystałem z propozycji. Dlaczego? Bo nie czułbym się komfortowo rozmawiając głośno tuż nad głową śpiącej w nosidełku Tosi. Sam uwielbiam spać i bardzo sobie cenię spokojne warunki do snu. Nie chciałbym, żeby ktoś siedział w moim pokoju i rozmawiał, kiedy śpię obok, jeśli nie jest to konieczne. Dlaczego miałbym robić inaczej w stosunku do własnego maleństwa?
Jeśli bliskie jest Wam podejście do dziecka z szacunkiem, to zapraszam Was do grupy fejsbukowej Rodzice RIE, na której już ponad 2500 rodziców w przyjaznej i konstruktywnej atmosferze pomaga sobie na co dzień.