Ty – jesteś mamą (rzadziej tatą) na macierzyńskim albo wychowawczym. Spędzasz z dzieckiem całe dnie już od wielu miesięcy. Czujesz na sobie odpowiedzialność za wychowanie, które jest ciężką codzienną pracą. To ty musisz najczęściej odmawiać swojemu ukochanemu dziecku. Kolejnej przekąski przed obiadem, oglądania YouTube’a czy biegania z gołą pupą po balkonie wczesnym chłodnym rankiem.
Partner – tata (rzadziej mama) pracuje na etacie. Rano zdąży z dziećmi spędzić godzinę, bo drugą już musi się szykować do biura lub fabryki. Wieczorami wpada tuż przed porą zasypiania. Zawsze jest na tak, tam, gdzie Ty wyraźnie mówisz nie i chce się z Maluchem tylko bawić. Pozwala dziecku na wiele, żeby tylko zobaczyć jego uśmiech.
Ale najgorsze jest to, że kiedy partner znika z domu, Twoje dziecko ciągle chce do taty. W takich chwilach myślisz często to nie fair. Nie dość, że starasz się być odpowiedzialna i wykonujesz całą czarną robotę, którą facet przewraca do góry nogami, to jeszcze masz wrażenie, że dziecko bardziej kocha ojca. To rodzi sporo frustracji i złości. Na faceta, ale i na tego Malucha, który nie odwdzięcza Twojego poświęcenia.
Co można w takiej sytuacji zrobić? Czy da się to zmienić? A może trzeba spojrzeć szczerze w lustro i powiedzieć sobie szczerze: jestem matką do bani? Z pomocą przychodzą obserwacje relacji setek dzieci z własnymi rodzicami oraz wynikające z nich założenia podejścia RIE.
Kogo dziecko kocha bardziej?
Z pewnością to nie jest pytanie, które warto zadawać dziecku. Pomyśl o swojej relacji z rodzicami. Trudno jest na nie odpowiedzieć nawet w dorosłym życiu, bo przecież obydwoje rodzice tak wiele nam dali i może ciągle dają. Ale kiedy zapytasz siebie, z którym z rodziców czujesz się bliżej, bardziej komfortowo, swobodniej, to może odpowiedź będzie łatwiejsza.
I teraz uwaga – to, co czujesz w tej chwili to suma doświadczeń z całego Twojego życia. Ile razy czułaś, że byłaś zrozumiana? Jak dużo poświęcono Ci uwagi? Jak często mogłaś przed rodzicami się otworzyć nawet wtedy, kiedy buzowały w Tobie złe emocje, nad którymi nie panowałaś? Czy Twoi rodzice brali je do siebie i się obrażali czy byli jak niewzruszony kapitan statku, który w obliczu protestów stoi twardo na pokładzie, rozumiejąc chwiejną kondycję niedoświadczonej załogi?
Prawdziwa bliskość i relacja umacniają się w chwilach prawdy, trudności i wyzwań. Wiesz przecież, że w ten sam sposób rodzi się przyjaźń. Dzieci potrzebują mądrych zasad i granic i tę robotę wykonuje rodzic, który jest z nimi w domu. Codzienne rytuały, takie jak przewijanie, karmienie, ubieranie czy kąpiel, wymagają od dziecka dyscypliny. Dyscyplina nie jest prosta, ale dzieciom jest z nią łatwiej ogarnąć świat. Dzieci potrzebują też wyżalić się, bo granice czy zasady są często trudne do zaakceptowania w momencie, w którym są egzekwowane. Ale nie wypowiedziane z miłością i troską w głębi serca daje Maluchowi spokój i pewność, że jest ktoś dorosły, mądrzejszy i potężniejszy, na kim można się oprzeć. Kto nade mną, małym dzieckiem, czuwa. Przeszliście już razem niejedno. Dlatego dziecko ma do Ciebie jako rodzica pełne zaufanie, nawet kiedy narzeka i jęczy, że chce kolejne ciasteczko, którego tata by nie odmówił. Ty odmawiasz i w ten sposób pokazujesz, że nie boisz się reakcji swojego dziecka, które dzięki temu poczuje się bezpieczniej i bliżej przy Tobie.
Ten artykuł oparty jest na założeniach filozofii rodzicielskiej RIE (raj). Więcej o tym mądrym podejściu do dzieci i wykorzystaniu go na co dzień dowiesz się dołączając do grupy Rodzice RIE na Facebooku.
Jak zatem możesz pomóc swojemu mężowi stać się lepszym tatą?
Kiedy na przykład po raz kolejny słyszysz mam z Maluchem tak mało czasu. Nie chcę go marnować na jakieś awantury. Chcę, żeby było miło, chcę się razem śmiać i bawić…
Możesz zacząć od: tego chce pewnie każdy rodzic, ale dziecko potrzebuje czegoś innego. Może ono chce wyładować swoją złość na rodzica, którego tak długo nie było w domu. I robi to często testując granice, które postawiła wcześniej mama. Kiedy jest z tatą, chce to i tamto. Kolejną zachciankę. Podświadomie bada, czy może też oprzeć się na ojcu. Sprawdza, czy tata nie będzie się bał płaczu czy jęczenia i odmówi, wiedząc co jest najlepsze dla dziecka, a nie dla niego samego.
Możesz tez powiedzieć szczerze, że polowanie na uśmiech dziecka jest… słabe. Jasne, że też się na tym łapię, ale zdaję sobie sprawę, że ustawiam się wtedy w pozycji słabszego. Tego, kto czegoś potrzebuje od niespełna dwuletniego dziecka. Naprawdę? Chyba jednak na jakieś oczekiwania to mamy jeszcze trochę czasu… Poza tym wymyślenie triku, żeby zdobyć uśmiech Malucha nie jest takie trudne. Wystarczy coś słodkiego albo przytulanka i efekt murowany… To, co jest znacznie trudniejsze, to być z dzieckiem wtedy, kiedy czuje coś znacznie mniej przyjemnego dla nas niż radość. Może smutek, może frustrację, może złość. Dziecko potrzebuje rodzica wtedy jeszcze bardziej. Potrzebuje go mieć blisko siebie i chce, żeby staną na wysokości zadania. Żeby Maluch mógł pozostać dzieckiem i na przykład do woli popłakać a rodzic pozostał dorosłym i wziął to na klatę.
A jeśli te argumenty nie dotrą, można podsumować powyższe krótko i dosadnie – na tym właśnie polega bezwarunkowa miłość…
A Ty jak możesz sobie pomóc?
Co czujesz, kiedy słyszysz, chcę do taty? Może wydaje Ci się, że nie jesteś wystarczająco dobrym rodzicem. Bądź spokojna. JESTEŚ. Jeśli słyszysz takie słowa, to znaczy, że dziecko cały czas ufa Ci bezgranicznie. Dzieli się z Tobą najważniejszymi uczuciami i pragnieniami.
Jesteś bohaterką we własnym domu. Nie dlatego, że spędzasz w nim tyle czasu. Ale dlatego że przechodzisz ze swoim dzieckiem przez najważniejsze dla niego momenty w życiu. To nie znaczy, że partner, który pracuje poza domem, nie ma na to szans. Ma zawsze wtedy, kiedy jest z dzieckiem. Ale to od niego zależy, czy wybierze łatwy scenariusz chwilowej zabawy a potem odeśle Malucha do mamy, czy na przykład wykąpie dziecko i położy je spać. A więc będzie przy nim w istotnych momentach dnia. Czy weźmie na siebie rolę lidera czy tylko clowna.
Kiedy rodzice są dogadani, dziecko czuje się bezpieczniej.
Z pewnością, jeśli jeden rodzic ustanawia zasady a drugi je łamie, to dla dziecka komunikat jest prosty. W tej sprawie zasad nie ma. Muszę przyznać, że to jest dla mnie i Natalii aktualnie bardzo ważny temat. Mamy nieco inną skłonność do ryzyka (jak to się pewnie dzieje w wielu związkach) i w sprawach bezpieczeństwa Tosi stawiamy granice nieco w innych miejscach. Dlatego jedynym sposobem jest rozmowa i uzgadnianie, na czym dana zasada ma polegać. Gdzie jest kompromis, który możemy wspólnie zaakceptować.
Doskonale wiem, że wielokrotnie najzwyczajniej w świecie nie chce się tego robić. Że trudno jest ustępować a moja racja musi być mojsza. Natomiast jedno jest pewne – przepychanki między rodzicami może nawet służą jakoś im samym. Ale nie służą dziecku. W jego interesie są jasne i konsekwentne zasady, które dają mu poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście kwestia, co będzie zasadą a co nie, jest bardzo zróżnicowana. Ale jeśli już coś ustalimy, w interesie dziecka jest trzymać wspólny rodzicielski front.
Jeśli więc cokolwiek robisz nie tak, to prawdopodobnie nie chodzi o to, jak zajmujesz się dzieckiem. Ale przyjrzyj się, jak dogadujesz się z partnerem. Czy odpuszczasz, bo nie masz siły? Czy może masz do niego pretensje i wyładowujesz frustracje a on reaguje na to milczeniem? Dogadanie się rodziców to trudna sztuka i wymaga sporo energii. Ale przynosi też dużo spokoju i pewności, że dziecko wie, czego ma się trzymać.
Jeśli podoba Ci się, to co właśnie przeczytałaś i chcesz wiedzieć więcej o filozofii rodzicielskiej RIE, na której opiera się ten tekst, dołącz do naszej grupy na Facebooku