Zaczął się nowy rok szkolny, przedszkolny i żłobkowy. Tysiące rodziców odprowadzało swoje ukochane pociechy pierwszy raz do nowej placówki. W sieci krążyło wiele zdjęć upamiętniających te chwile. Bardzo emocjonujące dla dzieci i nie mniej dla rodziców. Bo przecież jak na swoim profilu napisał jeden z kolegów: nie wie nic o życiu ten, kto nie odprowadzał pierwszy raz swojego dziecka do przedszkola.
Wiele z tych rozstań kończyło się głównie łzami rodziców, ale były też takie, które to dzieci przeżyły bardzo silnie. Być może nawet niektóre nadal nie do końca zaadaptowały się w nowym miejscu. W niektórych rodzinach każdy poranek w pierwszym tygodniu września stał pod znakiem wrzasków i siłówki, jak usłyszałem w rozmowie z innym ojcem. Zdenerwowani rodzice starali się zdążyć na czas do przedszkola a potem do pracy czy do innych obowiązków. Dziecko miało trochę inny pogląd na czas i miejsce, do którego było zawożone i pokazywało na wszelkie sposoby, jak bardzo nie akceptuje tej zmiany w jego życiu.
O czym marzą rodzice takich dzieci w podobnej sytuacji? Prawdopodobnie o tym, żeby już nie słyszeć więcej tych krzyków, płaczu, nie siłować się. Żeby dziecko grzecznie się ubrało, zjadło śniadanie i z radością wskoczyło do fotelika samochodowego. A potem bez problemu pomachało mamie albo tacie papa i samo pobiegło do szkoły. Uuuf, jakże życie byłoby prostsze. Jak byłoby łatwiej, gdyby u nas było tak normalnie, jak u innych. Gdyby nie te trudne emocje.
Dlaczego tak nam trudno je przeżywać i co z nimi zrobić?
Nikt nas tego nie nauczył.
Który rodzic chce, aby jego dziecko cierpiało? Pewnie żaden. I dlatego często nasi rodzice instynktownie (co nie znaczy, że słusznie) odwracali naszą uwagę od trudnych sytuacji czy wręcz wmawiali nam, że nic się nie dzieje. A w skrajnych przypadkach mówili wprost: nie płaczemy. Szczególnie chłopakom, budząc w nich poczucie wstydu, bo przecież chłopaki nie płaczą.
Ten artykuł oparty jest na założeniach filozofii rodzicielskiej RIE (raj). Więcej o tym mądrym podejściu do dzieci i wykorzystaniu go na co dzień dowiesz się dołączając do grupy Rodzice RIE na Facebooku.
Nikt tego nie pokazuje – ani seriale, ani Instagram, ani reklama.
Pomyśl o swoim ulubionym serialu. Jak tam wygląda życie rodzinne? Pewnie idyllicznie, a konflikty, które ubarwiają serial, muszą zawsze znaleźć pozytywne rozwiązanie. Jak są ubrani bohaterowie? Tak, jak ubiorą ich charakteryzatorzy filmowi, czyli modnie, schludnie i czyściutko. Gdzie te rodziny mieszkają? W pięknie urządzonych apartamentach albo w domach na wsi o klimatycznym i ciepłym wnętrzu.
A co oglądasz zwykle w mediach społecznościowych? Kiedy ostatnio widziałaś zdjęcie smutnego płaczącego dziecka? Albo przerażonego i brudnego? Jasne, że są takie zdjęcia w sieci. Ale one albo pokazują patologiczne sytuacje rodzinne i skierowane są przeciwko opiekunom tych niezaopiekowanych Maluchów albo są świadectwem jakiejś wojny wiele kilometrów stąd. Umówmy się – Twoi znajomi nie pokazują swojego życia w sieci, kiedy mają doła, depresję, źle wyglądają, są niewyspani, wściekli, rozżaleni, zapłakani czy mają wszystkiego dość.
I właśnie dlatego kiedy coś takiego dzieje się w Twoim życiu, przeżywasz coś trudnego. Sama lub razem z dzieckiem czy partnerem. I być może wtedy pojawia się myśl:
Coś ze mną jest nie tak. Nie jest tak, jak być powinno.
Jest nam wtedy wstyd i naturalnie nikomu tego, co czujemy, pokazać nie chcemy. W social mediach? Never. Zapomnij. Tam jest miejsce tylko na sukces i ładne obrazki. Poza tym mamy poczucie porażki. Bo przecież inni mają takie kolorowe i bezproblemowe życie a ja mam szary, smutny dzień. Jestem do niczego…
W takich chwilach często ogarnia nas lęk. Nie wiemy, co czujemy i boimy się tego. Bo to przecież jest coś nienormalnego. Skoro nikt nas nie nauczył przeżywania trudnych emocji a w dodatku w serialu i na Insta ich po prostu nie ma, to nasze problemy urastają do niebotycznych rozmiarów.
Ale to nie wszystko. Bo bywa, że nawet kiedy wszystko jest dobrze, boimy się tego, że za chwilę to się może zmienić. Że możemy poczuć jakiś strach, ból czy smutek. Jakże często w panice sprawdzamy prognozę pogody z obawą, że może spaść deszcz albo przez cały dzień nie zobaczymy słońca. Bo wiemy, jak to na nas wpłynie. Że gorzej się poczujemy. Ta myśl sama w sobie napełnia nas strachem…
Jaki jest zatem klucz do oswojenia trudnych emocji?
Pomyśl, czy masz wpływ na to, że spadnie deszcz albo spadnie temperatura? Czy deszcz jest czymś zwyczajnym czy nienormalnym? A świecące słońce? A czy normalne czy zupełnie chore jest to, że słońce i deszcz przeplatają się i że czasem jest tak a czasem inaczej?
Podobnie jest z emocjami. Jest w nich Czasem słońce, czasem deszcz, jak trafnie ujął to tytuł znanej bollywoodzkiej produkcji filmowej. Mieszają się i nie sposób przewidzieć na pewno, które przyjdą do nas za kilka godzin. Wszystkie są normalne i zwyczajne. Wszystkie są naturalną częścią życia. To seriale i Instagram są nienormalne – a nie Twoje czy moje życie i emocje.
Jeśli to zaakceptujemy i zrozumiemy, to zobaczymy jak bardzo sztuczna i fałszywa jest rzeczywistość na ekranie telefonu lub TV. I być może pojawi się w nas dystans, który pozwoli nam przeżywać wszelkie emocje i mówić o nich. Dzieci mogą nam w tym pomóc, bo to na nich możemy trenować swoje własne oswajanie trudnych przeżyć. Jeśli pozwolimy dzieciom je przeżywać, to pozwolimy na to i sobie. I będziemy zdrowsi i szczęśliwsi. A na kolejne uśmiechnięte zdjęcie znajomych albo celebrytów na Instagramie wzruszymy ramionami i pomyślimy: Są tacy jak my. Też smucą się, złoszczą, też im nie wychodzi.
Bo tak to już jest w życiu.
Jeśli podoba Ci się, to co właśnie przeczytałaś i chcesz wiedzieć więcej o filozofii rodzicielskiej RIE, na której opiera się ten tekst, dołącz do naszej grupy na Facebooku.