Są wśród nas osoby, które nie czekają na ten dzień, na właściwy moment, na odpowiednie warunki czy konstelację gwiazd, tylko naturalnie i na co dzień realizują Smaczny sposób na życie. Nie inaczej jest z Maćkiem i Rafałem Krystosiakami, którzy od lat fascynują się surfingiem i dzięki niemu z powodzeniem i radością zamieniają swoje marzenia w rzeczywistość.
Od zeszłego roku Maciek i Rafał prowadzą w Chałupach Akademię Surfingu dla dzieci i młodzieży.
Rozmawiamy o surferskiej subkulturze, promocji surfingu w Polsce na przekór zdrowemu rozsądkowi i transformacji osobistych pasji w misję krzewienia zdrowego stylu życia i miłości do natury wśród dzieci.
Panowie, co powinniśmy o Was wiedzieć, żeby trochę Was poznać?
MACIEK: Jestem instruktorem surfingu z międzynarodowymi uprawnieniami. To jest moja podstawowa funkcja w Akademii Surfingu, którą zresztą najbardziej lubię. Na szkoleniach przekazuję wiedzę nie tylko o surfingu, ale i o bezpiecznym przebywaniu nad wodą. Zależy mi, żeby moi kursanci mogli czerpać jak najwięcej radości z zajęć. A prywatnie mam partnerkę Marlenę i niemal trzyletniego synka Leona.
RAFAŁ: Ja na co dzień jestem grafikiem. A dla Akademii Surfingu robię świetny content i wielkie hello, żeby wszyscy mówili o Akademii jak najlepiej (śmiech). Mam ukochaną Anię, z którą mamy syna Janka, lat trzy i pół oraz córkę Natalię, lat siedem. Mam też młodszego brata Maćka.
Maciek, jesteś jednym z pierwszych polskich surferów. W jaki sposób surfing pojawił się w Twoim życiu?
MACIEK: To jest piękna historia. Wszystko zaczęło się w roku 2000. Miałem wtedy dwadzieścia jeden lat. Wcześniej bardzo intensywnie uprawiałem sport: pływanie i koszykówkę. Byłem nawet brany pod uwagę do kadry Polski koszykówki. Niestety doznałem poważnej kontuzji kolana. To spowodowało, że musiałem zrezygnować ze sportu zawodowego. W tym czasie wyjechałem z kumplami na wakacje do Hiszpanii. Oni pokazali mi wtedy po raz pierwszy deski surfingowe, jak się pływa i po prostu dali mi spróbować. To był totalny Sajgon. Poza kilkoma informacjami od chłopaków, jaka powinna być pozycja na desce i jak powinno się łapać falę, zostałem rzucony na głęboką wodę. Pomimo tego pokochałem surfing. Może to zabrzmi banalnie, ale to jest niesamowite uczucie, kiedy płyniesz na fali. I to uczucie jakoś się we mnie zakodowało.
Potem miałem okazję odbyć dziesięciomiesięczną podróż po Oceanii, gdzie surfing był motywem przewodnim. Okrążyliśmy pół Australii i obydwie wyspy Nowej Zelandii. Dotarliśmy na Fidżi i Nową Kaledonię. Z mapą w ręku jeździliśmy autem i szukaliśmy najlepszych spotów. Mieszkaliśmy w aucie po surfersku a od napotkanych ludzi uczyliśmy się pływać i poznawaliśmy surferską kulturę. To była podróż życia.
Po powrocie do Polski nie byłem w stanie odnaleźć się w mieście. Zastanawiałem się, co mam zrobić ze swoim życiem i czy naprawdę muszę wracać do kraju? Długo jeszcze błąkałem się po Europie, mieszkałem w Biarritz i w Bordeaux we Francji. Nad oceanem, żeby być bliżej fali.
Moje rozterki zauważył Rafał. Któregoś dnia powiedział, że ma dla mnie prezent. Tym prezentem był pomysł na organizację wyjazdów i eventów surfingowych w różnych miejscach na świecie. Po kilku latach przenieśliśmy się na Półwysep Helski, gdzie zaczęliśmy promować surfing najpierw wśród dorosłych a potem wśród dzieci i ich rodziców w Akademii Surfingu.
Czy ja dobrze słyszę? Surfing na Helu? Na bałtyckich falach?
RAFAŁ: Zgadza się. To były lata 2007/2008 i wszyscy na nas patrzyli wtedy jak na czubków.
MACIEK: To prawda. Byliśmy pierwsi, którzy przełamali barierę niedowierzania. Wszyscy trąbili wokół, że Polska to jest kraj bez fal. A my udowodniliśmy, że to nie jest prawdą.
RAFAŁ: Teraz surfing jest bardzo modny w mediach i wynika to z kilku rzeczy. Surfing jest synonimem wolności, autentyczności, beztroski i młodości. Mówisz surfing, widzisz chłopaka czy dziewczynę biegających po plaży. Wiele osób i marek chce się z takim wizerunkiem utożsamiać. To jest duża przemiana w porównaniu z sytuacją kilka lat temu.
Rafał, a na czym polega Twoja fascynacja surfingiem?
RAFAŁ: Mnie fascynuje surfing w projektach, w grafice, w animacji czy w filmie. Kultura surfingowa jest bardzo nośną i charakterystyczną inspiracją dla sztuki w różnych jej formach. Bardzo mi się ten styl podoba. Zresztą ta kultura nie jest mi obca, bo wielu moich znajomych uprawiało pokrewne sporty – kitesurfing czy windsurfing. A wychowywałem się ze skejtami. Te subkultury wiele łączy, więc bardzo dobrze znam ten temat.
A jak powstał pomysł na Akademię Surfingu dla dzieci?
RAFAŁ: Nasze życie się zmieniło, kiedy pojawiły się dzieci. Stwierdziliśmy, że trzeba zrobić dla nich coś wartościowego. A skoro uważaliśmy, że to jest wartościowe dla naszych dzieci, to dlaczego nie mielibyśmy tego robić dla dzieci naszych przyjaciół? Tak powstała Akademia Surfingu – profesjonalna szkoła surfingu i deskorolki z pełną infrastrukturą szkoleniową i hotelową. Nie było łatwo, ale uzyskaliśmy niezbędne pozwolenia, certyfikaty i kosztowne gwarancje ubezpieczeniowe. Zainwestowaliśmy bardzo dużo w wysokiej jakości sprzęt sportowy, systemy bezpieczeństwa i profesjonalne szkolenia zespołu. Zatrudniliśmy wykwalifikowaną kadrę pedagogów, wychowawców i kierowników z uprawnieniami MEN. Szkolenia sportowe prowadzone są przez instruktorów sportu i rekreacji, ratowników WOPR, trenerów jogi oraz Crossfit. Mamy także dietetyków, którzy prowadzą warsztaty zdrowego odżywiania.
MACIEK: Nikt wcześniej nie realizował takiego projektu nad Bałtykiem właśnie dla dzieciaków.
RAFAŁ: Okazało się, że Bałtyk jest idealny z punktu widzenia szkolenia dzieci. Fale są małe, równe, spokojne. Inaczej niż we Francji czy Portugalii, gdzie fale mają po kilka metrów i trzeba być bardzo sprawnym i posiadać już umiejętności, których właśnie uczymy nad naszym morzem. Na Bałtyku jest bardzo łatwo uczyć się surfingu. Dzieci wchodzą do wody, szybko stają na desce i płyną.
Co surfing może dać dzieciom?
MACIEK: Surfing uczy szacunku do natury. Naszym celem jest pokazanie, jak piękne może być obcowanie z przyrodą, z którą dzieci mają coraz mniej do czynienia, siedząc godzinami w internecie. Dzięki tym zajęciom, dzieci pośrednio uczą się też koncentracji i uważności, z którą często mają problemy w szkole.
RAFAŁ: Surfing zwiększa pewność siebie młodych ludzi. Dużo dzieci boi się wody i fal. Jeśli ktoś oswoi się z wodą w Morzu Bałtyckim, to potem wejście do jeziora czy basenu jest dla niego jak bułka z masłem. Po tygodniu spędzonym w Akademii dzieci nabierają pewności siebie, która im pomaga nie tylko nad wodą, ale w innych życiowych sytuacjach. To jest bardzo widoczne.
MACIEK: Oczywiście pomagamy zadbać też o kondycję fizyczną dzieci. Surfing jest sportem ogólnorozwojowym i bardzo dobrze wpływa na kręgosłup, zmysł równowagi i sylwetkę.
Jak dbacie o bezpieczeństwo?
MACIEK: To jest dla nas najważniejsze. Przywiązujemy do bezpieczeństwa olbrzymią wagę, bo przede wszystkim sami go uczymy naszych podopiecznych. Mamy w Akademii piękne hasło: Im lepiej czytasz morze, tym łatwiej i bezpieczniej pływasz na surfingu. Uczymy dzieci, jak czytać wodę, prądy, kierunek wiatru czy przewidywać pogodę. Nad bezpieczeństwem dzieci czuwa grupa naszych instruktorów, do których sam należę. Mamy olbrzymią wiedzę i doświadczenie w instruktażu surfingu i obcowania z wodą i falą. Wiemy, kiedy i w jaki sposób można wejść do wody z dziećmi, a kiedy nie. Wiemy, ilu instruktorów potrzebujemy do danej grupy dzieci, w zależności od ich wieku, umiejętności pływania i warunków pogodowych.
Dla kogo prowadzicie zajęcia w Akademii?
MACIEK: Prowadzimy regularne zajęcia dla dzieci w wieku od siedmiu do szesnastu lat, ale można zapisać się już z dzieckiem pięcioletnim. Szkolimy w różnych grupach wiekowych i dopasowujemy odpowiednio program. Oczywiście dla najmłodszych zajęcia są inaczej zaplanowane: jest sporo animacji, oswajania z falą, zabawy w wodzie.
Czy rodzice też mogą spróbować surfingu?
RAFAŁ: Co może być lepszego niż robienie czegoś razem ze swoim dzieckiem? Obserwowanie na żywo jak rozwija się, uczy się nowych umiejętności, a wszystko to w czasie wspólnej zabawy. Wszyscy mają z tego niesamowitą frajdę.
Jest wielu rodziców, którzy w Akademii zaczęli przygodę z surfingiem. Zauważyliśmy, że rodzice chętnie się angażują, kiedy są przekonani, że dzieci mają ciekawe zajęcia. Muszą czuć, że to jest wartościowe dla dzieci, ale też, że te zajęcia pasują do ich własnego stylu i upodobań. Są po prostu rodzice, których kręci surfing, rolki czy deskorolka.
Hmm, kiedy moja córka Tośka skończy pięć lat, ja będę grubo po czterdziestce…
MACIEK: Nie ma górnej bariery pływania na surfingu. Pływają ludzie, którzy mają osiemdziesiąt pięć lat. Pływają niepełnosprawni. W zeszłym roku mieliśmy dziewczynkę bez ręki, dziewięcioletnią Zuzę. Cały czas mówiła: nie, nie, ja sama, ja żadnej pomocy od was nie chcę. Tylko tyle, ile pomagacie innym dzieciom. Płakaliśmy, kiedy czwartego dnia wstała na desce. W tym roku znowu przyjeżdża do Akademii. To jest naprawdę niesamowita historia, która uczy nas, że surfing jest dla każdego.
Czym chcielibyście podzielić się z innymi rodzicami, na podstawie Waszych doświadczeń z Akademii?
MACIEK: Chciałbym zaapelować do rodziców, żeby więcej czasu spędzali ze swoimi dziećmi, a mniej czasu pozwalali im siedzieć przed monitorami. Żeby więcej czasu spędzali z nimi w naturze, w której tkwi całe nasze życie. Warto ją pokazywać dzieciom i uczyć je tego świata, który my mieliśmy okazję dosyć naturalnie poznać jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu. Tak, żeby za kolejne dwadzieścia lat nasze dzieci wiedziały, jak rozpalić ognisko, jak rozbić namiot i jak się pływa w morzu. Dzieci to uwielbiają, jeśli tylko będą miały okazję spróbować.
Całym sercem zgadzam się z Maćkiem… To kto chciałby przeżyć pierwszą przygodę na fali?