Pewnego dnia jedna ze znajomych mam opowiedziała mi taką historię. Wiesz, przyszła do mnie któregoś wieczoru moja dorastająca córka Ola z płaczem. Kiedy zapytałam, co się stało, odpowiedziała, że chłopak, który jej się podoba w szkole, bardzo wyraźnie dał jej do zrozumienia, że ona nie jest w centrum jego zainteresowań. Instynktownie przytuliłam ją i powiedziałam, żeby się nie przejmowała, bo nie jest jej wart i że i tak nigdy go nie lubiłam. Ku mojemu zaskoczeniu Ola rzuciła mi wtedy wrogie spojrzenie, krzyknęła „Mamoo!” i ze szlochem wybiegła z mojego pokoju. Co ja powiedziałam źle? Czy to nie było pocieszanie?
Po wysłuchaniu tej historii zdałem sobie sprawę, że takich i podobnych zdarzeń jest w naszych rodzinach bardzo wiele. A na dodatek zdarzają się obojgu rodzicom, chociaż częściej to mężczyźni mają problem z okazywaniem empatii.
Zanim rozwiążemy problem mamy Oli, warto sobie wyjaśnić, czym jest empatia.
To pojęcie pojawia się w mediach niezwykle często, a my cały czas się zastanawiamy, o co w nim chodzi. W moim rozumieniu chodzi o trzy rzeczy.
- Uważne słuchanie tego, co jest nam często w dużych emocjach komunikowane. To pokazuje drugiej stronie, że w tym momencie nie jest sama ze swoim problemem, że chcemy z nią być.
- Próba zrozumienia, jakie emocje przeżywa nasz rozmówca, w związku z jakimi okolicznościami i co te emocje mówią o tym, czego on potrzebuje. To jest najtrudniejsza część empatii, bo mamy z reguły problem z rozpoznawaniem i nazywaniem emocji.
- Na koniec mówimy, co zrozumieliśmy lub pytamy, czy dobrze zrozumieliśmy to, co się dzieje z osobą, która nam się zwierza. Czasami nawet bez użycia słów. Nie mamy tego w zwyczaju, bo z reguły idziemy kilka kroków dalej krok dalej ze swoimi konkluzjami, wnioskami i radami. A tymczasem wystarczy tylko słuchać, rozumieć i pokazać, że się rozumie. Brzmi prosto, ale łatwe nie jest.
Wróćmy do historii Oli…
Pomyśl przez chwilę, co ty byś powiedziała (lub powiedział) w podobnej sytuacji?
Daj sobie moment na spokojne zastanowienie.
Jeszcze chwilę.
Czy masz już odpowiedź?
A teraz sprawdź, czy byłaby ona podobna do jednej z poniższych i przekonaj się, jakich słów lub myśli można by oczekiwać od Oli w odpowiedzi.
- Kochanie, nie jest tak źle, nie martw się.
Ola: Jest bardzo źle, nie rozumiesz? Jak mam się nie martwić?
- To, to nic, żebyś wiedziała, jakie ja mam teraz problemy…
Ola: A co to ma do rzeczy? Czy naprawdę nie umiesz przez chwilę skupić się na sprawach, które są dla mnie ważne?
- W tej sytuacji uważam, kochanie, że powinnaś…
Ola: Mamo, nie pytałam cię o radę!
- Słuchaj, to przeżycie może cię kiedyś wzmocnić.
Ola: Jasne… To może mam się teraz cieszyć?
- Wiesz, jak ja byłam w twoim wieku…
Ola: To takie zachowania były nie do pomyślenia. Tak, wiem, mamo, wspominałaś o tym już sto razy.
- Twoja sytuacja przypomina mi, jak kiedyś…
Ola: A co to ma do rzeczy? Czy możemy chociaż przez chwilę porozmawiać tylko o mnie?
- Kochanie, to nie jest tak, jak myślisz.
Ola: Czyżby? A co, byłaś dzisiaj w mojej szkole i to widziałaś?
- W twoim wieku to normalne.
Ola: Co jest normalne? Że chłopaki się mną nie interesują? O czym ty mówisz?
- Córeczko, a co on dokładnie powiedział? I kto jeszcze przy tym był?
Ola: Ale do czego są ci te wszystkie szczegóły?!
- Dobra, przestań już płakać i weź się w garść. W życiu są większe problemy, a ty masz jutro ważny sprawdzian.
Ola: [tylko pomyśli] Nawet nie wiesz, jak mi przykro, jak tak do mnie mówisz…
I jak wypadł twój test? Czy Twoje zdanie było podobne do tych zaproponowanych wyżej? Jeśli tak, to pewnie już się przekonałaś, jaki mogłoby odnieść skutek. Dzieci potrzebują empatii, czyli uważnego słuchania, zrozumienia i odpowiadania. Zamiast tego my często udzielamy rad, podpowiadamy pomysły i rozwiązania albo wręcz zupełnie dewaluujemy to, co nasze dzieci nam komunikują. Dlatego właśnie nasze zachowania i reakcje je drażnią i rozczarowują. Nawet jeśli nasze dzieci nie pozwolą sobie na werbalny komentarz, to swoje sobie pomyślą.
Jak zatem się zachować, żeby realnie pomóc własnemu dziecku w takiej sytuacji?
Może wystarczyłoby, żeby mama zapytała lub powiedziała tylko to, co w danej chwili widziała i słyszała. Kochanie, wygląda na to, że jesteś bardzo zawiedziona, że Michał nie odwzajemnia twoich uczuć… Takie odwzorowanie tego, co słyszymy od dziecka pokazuje mu, że go słuchamy i rozumiemy. Z reguły zaczyna się wtedy otwierać i wygadywać. To przynosi ulgę a przy okazji nasze uważne słuchanie i odpowiadanie może pozwolić dziecku spojrzeć na tę trudną sytuację z innej perspektywy. Napięcie powoli opada… Oczywiście możliwych odpowiedzi jest pewnie bardzo wiele i może Ty znajdziesz lepszą. Koniecznie podziel się nią w komentarzu!
Dzieci znakomicie reagują na empatię. Jaką nam to daje wskazówkę na co dzień?
Nasze dzieci potrzebują ciągłego kontaktu z rodzicami. Bardziej niż zaspokojenia wszystkich innych swoich potrzeb uzależnionych od wieku, w jakim się znajdują. Chcą być słyszane i rozumiane. Widziane takimi, jakimi są naprawdę a nie, na kogo kreują je rodzice we własnych głowach. Potrzebują nie tyle ciągłego zwracania uwagi i poprawiania, co stałego towarzyszenia, zrozumienia i współdziałania.
Nie potrzebują efektów, tylko poświęconego czasu…
Jeśli przemawia do Ciebie, to co właśnie przeczytałaś i chcesz wiedzieć więcej o filozofii rodzicielskiej RIE, na której również opiera się ten tekst, dołącz do naszej grupy na Facebooku.