Nasza Tosia przez ponad pół swojego dwuipółrocznego życia miała przyjaciela – Kotka Psotka. Kotek Psotek był szary, mięciutki, miauczał po naciśnięciu i doskonale nadawał się do wspólnych spacerów i do przytulania przed zaśnięciem. Był jedną z tych zabawek, które ku zdziwieniu rodziców okazywały się hitem domowego królestwa Tosi. Tosia i Kotek Psotek byli nierozłączni.
Niestety dwa tygodnie temu Kotek zaginął i wszyscy w domu poczuliśmy smutne ukłucie w sercu. Na szczęście sprawy przybrały obrót, którego zupełnie się nie spodziewałem. Oto historia Kotka Psotka:
Część I Zaginięcie
W niemal każdy czwartek Tosia chodzi na zajęcia przed przedszkolne do bardzo przyjaznego miejsca dla dzieci i rodziców w Krakowie – Bawialni M. Tosia powoli oswaja się tam z grupą rówieśników i kreatywnymi zabawami, żeby jej planowany na jesień start przedszkolnej przygody przebiegł możliwie spokojnie. Na zajęciach dzieci są z opiekunami. Tym razem z Tosią wybrała się Babusia. My z Natalią byliśmy wtedy w pracy.
Gdzieś w godzinach popołudniowych zadzwonił telefon i Babusia lekko zdenerwowanym głosem przekazała mi hiobową wieść. Tomek, rozpakowałam torbę Tosi w domu i nie znalazłam kotka. Tosia się o niego dopytuje. Pewnie został w Bawialni. Mógłbyś zajrzeć tam przed powrotem do domu?
Muszę przyznać, że nieco się zmartwiłem. Ale nie tak bardzo, bo taka sytuacja już miała kiedyś miejsce. Kotek został w bawialni i panie to zauważyły. Tym razem będzie podobnie, pomyślałem. Przecież pani Kaja i pani Agnieszka już doskonale znały tego małego szarego Psotka, którego Tosia też przygotowywała do przedszkolnego życia.
Kiedy jednak przyjechałem na miejsce, dowiedziałem się, że panie go nie widziały i oczywiście jeszcze się rozejrzą, ale raczej go tu nie ma… Serce mi zamarło ze zgrozy.
Część II Poszukiwania
Musiałem działać. Włączył mi się tryb – detektyw i dziesiątki razy przepytałem Babusię o drogę do bawialni i z powrotem w każdym szczególe. Babusia ostatni raz widziała kotka po zajęciach, kiedy na środku sali ubierała Tosię. Wyjęła kilka potrzebnych rzeczy z przepastnej tosiowej torby. Miała wrażenie, że wśród nich był i Psotek, którego odłożyła obok na dywan. I była przekonana, że właśnie tam został.
Niestety po gruntownym sprzątaniu, panie nadal nie znalazły naszego kotka, więc ten trop nam nie pomógł. Przeszedłem więc z Babusią całą drogę z bawialni do domu, rozglądając się po chodniku, koszach na śmieci i okolicznych płotach z nadzieją, że ktoś może znalazł kotka na trotuarze i odłożył gdzieś obok w widoczne miejsce. Bez rezultatu.
Sprawdziliśmy tez linię autobusową i biuro rzeczy znalezionych MPK, ale i tam Kotka nie było.
Na koniec przyszło mi jeszcze do głowy, że któreś dziecko przez przypadek zapakowało kotka do torby i przypadkowo trafił on do innego domu. Wraz z panią Agnieszką i panią Kają rozesłaliśmy wiadomości do wszystkich rodziców, którzy uczestniczyli w zajęciach z nami i od razu po nas. Mimo dobrych chęci niestety bez powodzenia.
Tymczasem Tosia od czasu do czasu dopytywała się w domu, gdzie jest kotek. A my ze ściśniętym gardłem mogliśmy tylko odpowiedzieć, że został w bawialni i cały czas go szukamy.
Wpadłem potem na kolejny pomysł. Przecież z pewnością to nie był jedyny taki Kotek Psotek na świecie. Wiedzieliśmy, kto go podarował Tosi i szybko ustaliliśmy, w jakim sklepie został kupiony. Jednak po rozmowie z Bapą nasz entuzjazm przygasł. Okazało się, że jakiś czas temu Bapa w tymże sklepie próbowała kupić identycznego Kotka, jakby przeczuwając, że dobrze, aby Kotek Psotek miał braciszka bliźniaka w razie czego… Tymczasem tych kotków od miesięcy już nie było i raczej nie zanosi się, że jeszcze będą, poinformowała ją sprzedawczyni.
Część III Ostatnia deska ratunku
Uf, czułem zaciskającą się na szyi pętlę i robiło mi się coraz bardziej gorąco. Babusia przeżywała tę niefortunną przygodę równie mocno. Poczucie odpowiedzialności za zagubienie ulubionej przytulanki wnuczki było dla niej sporym obciążeniem. I wtedy, kiedy już nadzieja powoli zaczęła gasnąć, wpadł mi do głowy pewien pomysł…
Postanowiłem znaleźć identycznego kotka w Internecie. Od czego zacząłem? Po prostu wpisałem po angielsku w Google „szary kotek zabawka” i włączyłem przeglądanie grafik. Nie wiem, ile czasu zajęło mi przejrzenie zdjęć setek szarych kotków, które zaproponował mi Google. Myślałem, że to nigdy się nie skończy. Ale postanowiłem przejrzeć cały Internet świata, żeby wpaść na ślad podobnej zabawki. Przesuwałem strony jedna za drugą, żeby mieć pewność, że na pewno nie zaniedbałem żadnego tropu. Trwało to wieki, ale jakie było moje zdziwienie, kiedy dotarłem do końca! Do końca Internetu! Nie wiem, czy kiedykolwiek Wam się to przydarzyło, kiedy przeglądaliście graficzne wyniki wyszukiwania w Google, ale mogę to potwierdzić – wszechświat Internetu, choć jest olbrzymi i ciągle się rozrasta, ma jednak granice…
No ale czy to coś dało? Tak! Znalazłem na zdjęciu niemal identycznego kotka i ustaliłem producenta. Okazało się, że te maskotki były produkowane około dziesięciu lat temu, więc w oficjalnym sklepie ich już nie było. Ale znalazłem je w małym rodzinnym sklepiku internetowym z zabawkami, prowadzonym gdzieś z domu na środkowym Zachodzie Stanów Zjednoczonych. Można było tam zamówić kotka do Polski! Wprawdzie cena przesyłki była 10-krotnie wyższa od ceny kotka, ale nie miało to znaczenia. Zamówiłem kotka i z niepokojem oczekiwałem potwierdzenia. Napisałem do sklepiku dosyć emocjonalny list z naszymi perypetiami. Jakie było moje przyjemne zdziwienie, kiedy w ciągu kilku godzin otrzymałem odpowiedź, że kotki już zapakowane ruszyły w podróż do Krakowa. Tak, kotki! Bo miła pani właścicielka postanowiła mi dorzucić drugiego gratis, żebym już nie musiał szukać ich więcej po całym świecie. Pewnie miała nieźle zdziwioną minę przy tym zamówieniu… ?
Część IV Podróż
A co na to Tosia? Regularnie pytała, gdzie jest kotek. Niemniej jak tylko wiedziałem już, że leci do nas, odruchowo opowiedziałem jej historię Psotka. Kotek został w Bawialni, a potem wybrał się w podróż. Poleciał aż do Ameryki. A teraz do nas wraca. Ale to jest bardzo daleko, dlatego musimy poczekać. Tosia wpatrywała się we mnie z otwartymi oczyma. Po czym znowu zapytała niewinnie, gdzie jest kotek. Nieco zasmucony jej reakcją i oczekując najgorszego wspomniałem już krótko: jedzie z Ameryki, Tosiu.
Na co Tosia odpowiedziała z uśmiechem:
Nie tato. Kotek jedzie do nas z Azji… ?
PS
Kotek doleciał w trakcie pisanie tego artykułu! Wprawdzie okazało się, że jest znacznie mniejszy niż oryginał, ale miauczy tak samo a przecież kiedy się tak intensywnie podróżuje, to można schudnąć, prawda? 😉
Część V – Nieoczekiwana zmiana miejsc
Od przygody z kotkiem minęło już wiele tygodni. Któregoś dnia wracam z pracy i od progu słyszę zachęcający głos Natalii. Tosiu, pokaż tacie, co znalazłaś. Osłupiały patrzę, jak Tosia podchodzi do mnie niczym nigdy nic i pokazuje mi… dużego, zaginionego kotka. Aż usiadłem na dywanie z wrażenia… O co chodzi? Jak to się stało?
Tosia poprosiła Natalię, żeby zdjęła w wysokiej półki jedną z naszych walizek, z którą lubiła sobie czasami jeździć po mieszkaniu, bawiąc się w podróż. Oczywiście zajrzała do środka, bo przecież przed podróżą trzeba się spakować. A w środku był… kotek. Naturalnie to Tosia go wcześniej tam włożyła, zapewne w dniu w którym zaginął.
Ja byłem święcie przekonany, że go zabrałem na zajęcia. Z kolei moja mama była przekonana, ze go wyjmował na miejscu z torby. A może zamiast szukać go po całym świecie, po prostu trzeba było zapytać Tosię, gdzie jest kotek! 🙂