Mamo! Często trudno znaleźć mi słowa, żeby powiedzieć Ci, jak bardzo Cię kocham. Tyle rzeczy dzieje się dookoła. Życie płynie szybko i rzadko zatrzymuję się, żeby spojrzeć na Ciebie i przynajmniej w myślach okazać Ci wdzięczność. A przecież to Ty dałaś mi życie (no oczywiście z aktywną pomocą Taty), którego mam okazję doświadczać. Ale przynajmniej w ten jeden dzień, Dzień Mamy, chcę się zatrzymać i zobaczyć w Tobie Mamę, jaką jesteś dla mnie cały rok.
Czy wiesz, jak wiele Ci zawdzięczam?
Pozwoliłaś mi się wyspać.
Oj, ile to było do tej pory cyrków ze spaniem. Na początku wszystko było pogmatwane, ale powoli pomogłaś mi znaleźć mój rytm. Bycie niewyspanym to straszna katorga i Ty coś o tym wiesz… Dlatego tak bardzo doceniam, kiedy rozpoznawałaś moje zmęczenie i brałaś mnie na ręce. Jak cudownie było oprzeć głowę na Twoim ramieniu i odpłynąć. A w nocy, kiedy nietrudno było mnie wybudzić, z cierpliwością i zrozumieniem uspokajałaś mnie, żeby powieki znowu się powoli przymknęły…
Dałaś mi się napić a sobie odmawiałaś.
Na początku nawet picie było dla mnie skomplikowane. Ale miałaś do mnie dużo cierpliwości. Dawałaś mi swoją pierś, mimo że czasami bardzo Cię bolała. Dawałaś mi też butelkę, którą zawsze pieczołowicie przygotowywałaś – żeby zawsze były w niej właściwe proporcje składników i odpowiednia temperatura. Podczas gdy Ty pozwalałaś mi poznać te pierwsze cudowne smaki, sama odmawiałaś sobie wielu kulinarnych przyjemności. Twoja dieta przypominała dietę pustelnika. A butelka wina, którą dostałaś kiedyś w prezencie (tak dawno, że nie pamiętasz od kogo), pokryła się już grubym kurzem. A przecież tak lubisz wypić czasami lampkę wina… O matko! Mamo, ale Ty się dla mnie poświęciłaś!
Poczęstowałaś mnie różnymi smakami.
To od uczt z Tobą zaczęła się moja kulinarna przygoda. Kiedy przeszedł czas, podałaś mi pierwsze warzywa, pierwszego banana i jabłko. Potem pozwoliłaś mi spróbować kaszek, jajka i mięsa. Pokazałaś mi różnicę między płynną zupką a gęstą kaszką. To niewiarygodne, jak różne rzeczy mogę teraz smakować. I to wszystko zrobiłaś zanim nawet pojawiły się moje pierwsze zęby. Musiałaś bardzo uważać, żeby wszystko było dokładnie zmiksowane i żeby nie doszło do żadnego zakrztuszenia. I przez wiele miesięcy bardzo cierpliwie i powoli karmiłaś mnie łyżeczką, mimo że nieraz jedzenie lądowało na świeżo upranej koszulce. Również Twojej…
Dałaś mi poczucie bezpieczeństwa.
Tego nie sposób przecenić. Wiesz, ile godzin tuliłaś mnie w ramionach? Jak długo nosiłaś mnie na rękach? Nigdy tego nie liczyłaś, bo to nie było istotne. Chciałaś dać mi bezpieczeństwo, ciepło, bliskość i miłość. To było i jest nadal bardzo dla mnie ważne. Dziękuję, że to rozumiesz. To jest taka rzecz, której nie widać wyraźnie, kiedy jej zabraknie. No chyba że po latach, w doroślejszym życiu. A te godziny tulenia i próby zrozumienia moich mruczeń, jęków i płaczu były nieocenione. Dały mi pewność, że jest dla mnie miejsce na tym świecie i że mam prawo tu być „nie mniej niż gwiazdy i drzewa”, jak czytamy w Dezyderacie.
Jesteś pierwszą osobą, która się ze mną pobawiła.
Pamiętasz drapanie, ciągnięcie za włosy, czy inne fantastyczne zabawy o szóstej rano? Na pewno teraz wspominasz je z łezką w oku, ale wtedy nie było Ci zawsze do śmiechu. Nie raz przecież dostałaś ode mnie z bańki i z liścia w ferworze jakiejś gry czy zabawy. I choć na pewno Cię to bolało, to pamiętałaś o tym, że robię to nieświadomie. Że nie mam przecież złych intencji. Doskonale rozumiałaś, że dla mnie życie to zabawa, o ile nie chce mi się spać, jeść, pić i mam sucho w pieluszce. Może trochę mi nawet zazdrościłaś tej beztroski? A może chciałaś mi jej dać jak najwięcej, zanim poznam trudności, które przynoszą kolejne lata?
To Ty pierwsza zorganizowałaś mój świat.
Zanim mnie urodziłaś, wszystko dokładnie przygotowałaś. Dałaś mi moje pierwsze łóżeczko, otulacz i grzechotkę. Potem pokazałaś mi nasz dom, różne pokoje i dziwne, tajemnicze sprzęty. I łazienkę, w której po raz pierwszy na tym świecie mnie wykąpałaś pod okiem pani położnej. Cierpliwie nosiłaś mnie na rękach i pozwalałaś dotknąć po raz pierwszy drewna, metalu, papieru, plastyku czy szkła. Wiesz jakie to niesamowite doznania? Tak wspaniałe, że oczywiście trzeba było też wszystko to wziąć do buzi. Nie zawsze Ci się to podobało, wiem!
Przedstawiłaś mi innych ludzi.
Najpierw pojawił się Tata. Często był przy nas, ale czasami znikał mi z pola widzenia, bo jedyne co można było zobaczyć z mojej perspektywy, to Twoja olbrzymia pierś. Z czasem przedstawiłaś mnie naszej rodzinie – babciom, dziadkom, ciociom, wujkom, kuzynom. Jak wiele jest tych dużych ludzi na świecie! Ale byli też tacy mali jak ja. To takie fascynujące! Dziękuję Ci za to, że pozwoliłaś mi ich poznać i pobyć z nimi. Wiem, że na początku trudno było Ci zaufać i zostawić mnie pod okiem kogokolwiek. Nawet Taty. Tyle się czyta i ogląda w Internecie, co tam Tata wyrabia w domu, jak zostaje sam z dzieckiem. Ale zaciskałaś zęby, bo wiedziałaś, jak ważne było to, żeby dać mi okazję poznania innych ludzi: kobiety i mężczyzn, starszych i młodszych, o białej i kolorowej skórze. Ludzie są tacy różni i ciekawi!
A wiesz, za co Ci szczególnie dziękuję?
Za to, że pokazałaś mi, jak być Mamą przez duże M.
Jak sobie radzić z trudami codziennymi i nie zwariować. Jak opiekować się małym człowiekiem. Jak ten cały chaos poukładać z Tatą, który jest dla mnie tak bardzo ważny. Jak być ostrożnym i odważnym jednocześnie. Jak być zorganizowanym i kreatywnym. Jak być ciepłym i stanowczym. Jak kochać. To Ty nauczyłaś mnie miłości. To dzięki Tobie moja własna rodzina stanie się lub stała się rzeczywistością.
Mamo, czy wiesz, jak bardzo Cię kocham?
Twoja córka Tosia
Twój syn Tomasz
Twoje imię, jeśli czujesz podobnie.