Wspólnie podążamy ścieżką życia, bowiem wszystkie rzeczy są częścią wszechświata i połączone ze sobą tworzą jedność.
Maria Montessori
Martwi mnie fakt, że żyjemy w coraz większym strachu. Albo to jest nasycany przez media i masę fake newsów strach przed jakąś katastrofą. Na przykład pożarami, takie jak niestety ostatnio obserwowaliśmy w Australii. Albo boimy się coraz bardziej innych ludzi, a już szczególnie, jeśli czymś różnią się od nas. Niestety mam takie przypuszczenie, że w Polsce to zjawisko nasiliło się ostatnio w związku z kryzysem uchodźczym, imigracją z Ukrainy a także kontrowersyjną ustawą o IPN. Czy nasz strach ma jednak wpływ na wychowanie dzieci?
Ależ oczywiście! I to ogromny. Podejmując wybory czy formułując opinie w danej sprawie, nieustannie dajemy przykład naszym maluchom. Szczególnie mocno nasz wpływ ujawnia się w sytuacji zagrożenia. Jeśli my kogoś się obawiamy, głośno o tym mówimy i żyjemy w napięciu, nasze dzieci przejmują ten strach po nas. Małe oczka ciągle na nas patrzą a serduszka współczują.
Popatrzmy jednak z perspektywy rodzica, który chce jak najlepiej dla swoich dzieci. Nawet jeśli sytuacja wokół nas nie napawa optymizmem, czyż nie marzylibyśmy, aby dzieci nie bały się innych ludzi i świata? Żeby z ciekawością i otwartością nieustannie eksplorowały swoje otoczenie, tak jak możemy to obserwować od dnia ich urodzin? Aby żyły w przekonaniu, że świat jest generalnie przyjaznym miejscem, który można ciągle zmieniać na lepsze? A jeśli coś mu zagraża, tak jak zmiana klimatu, aby z pewnością i spokojem działały dla dobra wspólnego?
Nie pozwólmy, aby serca naszych dzieci opanował strach! Jak możemy to zrobić? Uczmy się wspólnie z dziećmi o ludziach, którzy są inni od nas. Róbmy coś razem dla innych. Dbajmy o wspólne dobro a najbardziej o przyrodę. Poniżej znajdziesz dziesięć przykładowych sposobów, dzięki którym Twoje i moje dziecko nauczy się, jak zmieniać świat na lepsze.
#1 Rozmawiajmy z dziećmi na trudne tematy.
To normalne, że chcemy chronić nasze dzieci przed złem tego świata. Zdarzało mi się słyszeć życzenia dla Tosi w rodzaju Oby jak najdłużej nikt nie zrobił jej krzywdy. Przypomina mi się wtedy historia Buddy, którego w młodzieńczym życiu odcięto od kontaktu z ludźmi biednymi i chorymi. Odcinano go od cierpienia. Było tylko kwestią czasu, aby zrozumiał, że świat, w którym żył, był sztuczny i nieprawdziwy. Wtedy porzucił swoje dostatnie, bezpieczne życie i ruszył w drogę w poszukiwaniu prawdy. W poszukiwaniu realnego świata.
Ukrywanie prawdy przed dziećmi może się na nas srogo zemścić. Głęboko wierzę w to, że z dziećmi da się porozmawiać o trudnych sprawach. Takich jak pożar w Australii, głód, wojna, bieda, rasizm, śmierć czy inne tego typu zjawiska. Oczywiście językiem dopasowanym do wieku dziecka. A czy da się rozmawiać o trudnych sprawach z maluchem, który jeszcze nie mówi? Wierzę, że warto próbować opowiadać dziecku o wszystkim, o ile to naturalnie wpisuje się w kontekst sytuacyjny i go bezpośrednio dotyczy. Może się okazać, że na spacerze spotkamy bezdomnego, na którego dziecko zwróci uwagę. Zamiast udawać, że ta osoba nie istnieje i od niej uciekać, można po takim spotkaniu wyjaśnić, dlaczego ów bezdomny tak a nie inaczej wygląda i się zachowuje. Inną okazją do rozmowy na trudne tematy są książeczki dla dzieci, które też naturalnie mogą sprowokować różne pytania.
#2 Poznawajmy cały świat. Nie tylko swoje bezpośrednie otoczenie.
Łatwo jest zapomnieć o tym, że żyjemy na niesłychanie zróżnicowanej planecie Ziemia, jeśli jesteśmy otoczeni tylko przez ludzi podobnych do siebie. Ale czy tego chcemy czy nie, za rogiem zaczyna się wielki świat! Ludzie w innych krajach robią inne rzeczy niż my albo robią je inaczej i są ku temu ważne powody. Można się tego uczyć wspólnie. Oczywiście idealnie byłoby podróżować z dzieckiem za granicę i z pewnością będziemy się starać robić to jak najczęściej. Ale nie zawsze mamy takie możliwości.
Dlatego możemy zawsze wybrać się w małą podróż do ludzi innych niż my. Obcokrajowców jest w Polsce może nie tak dużo, jak w innych krajach, ale możemy ich spotkać w polskich miastach. Szczególnie w ośrodkach uniwersyteckich. Wyobrażam sobie sytuację, że jesteśmy z dzieckiem w kawiarni, w której na przykład siedzi student o czarnym kolorze skóry. Jeśli dziecko naturalnie zwróci na niego uwagę, wystarczy trochę odwagi, żeby podejść, przywitać się i przedstawić sobie nawzajem malucha i studenta. Dziecko jest znakomitym pretekstem do zawarcia znajomości i dowiedzenia się, co ten student robi w Polsce i skąd pochodzi. Takie spotkanie można potem też ponownie przegadać w domu, tłumacząc, dlaczego pan miał inną skórę niż my i mówił w innym języku.
A jeśli i takie spotkania z innymi są dla nas trudne, to mamy w zasięgu ręki tyle książek, filmów i słuchowisk, że świat możemy poznawać również nie wychodząc z domu.
W rodzicielskim trudzie odpowiedzialnego wychowania dzieci pomaga mi i ponad dwóm tysiącom innych rodziców w Polsce pełne szacunku podejście RIE. Jeśli zastanawiasz się, jak to podejście działa w praktyce, dołącz do grupy rodzicielskiej Rodzice RIE, gdzie aktywnie pomagamy sobie rozwiązywać codzienne wyzwania.
#3 Poznajmy inne religie w swoim otoczeniu.
Bez znaczenia jest w tym wypadku fakt, czy wychowujemy dziecko w wierze katolickiej, islamie, buddyzmie czy ateizmie. Kwestia religii to z pewnością jeden z najbardziej drażliwych tematów różniących drastycznie ludzi między sobą i wywołujący agresję. Nie da się opisać świata i ludzi bez wyjaśnienia kontekstu religijnego.
Pozwalając dziecku poznać różne społeczności, zwiększamy jego poczucie empatii i tolerancji dla inności. Wystarczy znaleźć w swoim mieście miejsca zgromadzeń wyznawców różnych religii, czyli kościoły, cerkwie, synagogi, meczety czy zbory i zorientować się, czy organizują jakieś spotkania otwarte. Mniejszości religijne często chętnie opowiadają i edukują o swoim wyznaniu, bo to dla nich sposób na dobre współżycie z większością katolicką w Polsce. Może dzięki temu sami się czegoś ważnego dowiemy o osobach innych wyznań?
#4 Pomagajmy potrzebującym.
W naszym otoczeniu jest pewnie sporo organizacji, które z otwartymi ramionami przyjmą ochotników. Również dzieci. Jest też wiele okazji, żeby zaangażować się w konkretne akcje pomocowe – czy to cykliczne, jak WOŚP, czy też związane z konkretną katastrofą w kraju lub za granicą, jak na przykład pomoc ofiarom pożarów w Australii.
Ale są też mniej wymagające sposoby. Wystarczy rozejrzeć się wśród sąsiadów. Na pewno mamy w swoim otoczeniu osoby starsze albo bardzo biedne. Angażowanie dziecka w pomoc, na przykład wspólne szykowanie paczki z ubraniami, to znakomita okazja, żeby porozmawiać i wyjaśnić różnice w zamożności, zdrowiu czy wieku ludzi.
#5 I tak po prostu. Bez okazji.
Inną bardzo fajną a z pewnością mało spodziewaną formą okazania wdzięczności czy pomocy jest sprawianie kulinarnych prezentów osobom z sąsiedztwa. Bez okazji. Tak po prostu, bo się z nimi przyjaźnimy lub doceniamy ich zaangażowanie w sprawy wspólne. Zawsze na osiedlu lub w bloku znajdzie się osoba, która robi coś z potrzeby wsparcia innych. U mnie jest to Pani, która każdej wiosny i lata pielęgnuje wspólną przestrzeń zieloną. Sadzi kwiaty, wyrywa chwasty i krzewy zupełnie bezinteresownie. Na dodatek opiekuje się bezpańskim kotem. Mam nadzieję, że kiedy przyjdą ciepłe dni wymyślimy coś wspólnie z Tosią i zrobimy naszej sąsiadce niespodziankę, żeby zrobiło się jej miło.
#6 Zadbajmy o zieleń w miejscu publicznym.
To może być coś tak prostego jak oczyszczenie trawnika czy pielenie klombu. Muszę przyznać, że nigdy tego nie robiłem, ale przykład wspomnianej sąsiadki bardzo mnie zainspirował. Może z Tosią zrobimy kolejny krok i wiosną pomożemy tej Pani w upiększaniu naszej blokowej zieleni?
#7 Piszmy listy do swoich przedstawicieli w rządzie.
Jest to dla mnie osobiście trudny temat, bo jestem mocno zniechęcony polityką, ale muszę przyznać, że bez zaangażowania obywatelskiego politycy zrobią z naszym krajem niekoniecznie to, co byśmy chcieli. Szczególnie w kwestii ochrony natury. Politycy muszą czuć, że są tylko reprezentantami społeczeństwa a nie jego władcami. A poczują to, jeśli będziemy aktywnie angażować się w sprawy dla nas ważne i patrzeć im na ręce.
Kiedyś zachęciła mnie akcja Alicji z bloga Mataja.pl, w której namawiała ona do wysyłania antysmogowych listów do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w imieniu naszych dzieci. Jakże się zdziwiłem, kiedy Tośka otrzymała odpowiedź i z kancelarii i z Ministerstwa Środowiska z wyjaśnieniem polityki państwa w tej kwestii. Zrozumiałem, że jeśli takich listów przyjdzie odpowiednio dużo, to z pewnością wśród pracowników resortu zapali się jakaś lampka ostrzegawcza i przynajmniej zrozumieją, że ludziom ta kwestia nie jest obojętna. A to już jest pierwszy krok do zmiany.
#8 Chodźmy posprzątać śmieci na swoim osiedlu.
Lubię ten pomysł, bo sprzątanie śmieci (szczególnie na terenach rekreacyjnych) to mój konik. Bardzo mnie boli, kiedy w górach czy w lesie widzę sterty odpadów. Znając Tośkę znakomicie będziemy się przy tym bawić w lecie, bo przenoszenie przedmiotów z miejsca na miejsce to jej ulubiona rozrywka. A przy tym będzie okazja, żeby wyjaśnić prostymi słowami, że śmieci nie pomagają naszej planecie i ludziom i że możemy dbać o to, żeby było ich mniej.
#9 Głosujmy.
Bierzmy dzieci na głosowanie i sami głosujmy w każdych wyborach. Nasz głos ma znaczenie, choćby takie, że głosując bierzemy odpowiedzialność za los wspólnoty. Wybory są tematem, który często i długo po fakcie obecny jest przy rodzinnych stołach. Dokonując świadomego wyboru, który możemy uargumentować i szanując zdanie innych, pokazujemy dzieciom, na czym polega demokracja i odpowiedzialność za dobro wspólne.
#10 Dziesiąty sposób pozostawiam otwarty.
Bo na pewno Ty, drogi Rodzicu, już masz swój świeży pomysł na wychowanie malucha w szacunku do dobra wspólnego i innych ludzi. Może nawet nie jeden. Podziel się nim!
Na koniec muszę się do czegoś przyznać. Jest mi bardzo daleko do rodzica, który realizuje te wszystkie szlachetne postulaty. Brakuje mi pewnie energii, wyobraźni czy ochoty. Ale zastanawiając się nad każdą z tych porad i spisując je czuję znacznie mocniej, jak bardzo chciałbym, żeby ludzie dbali o wspólne dobro i o siebie nawzajem. I jak bardzo chciałbym, żeby Tosia miała w sobie tę iskrę idealizmu i przekonania, że warto działać i zmieniać świat na lepsze. Nie tylko wtedy kiedy oglądamy płonące lasy na drugim końcu świata. To jest dla mnie niezwykła motywacja, żeby wyjść ze swojej strefy komfortu i zrobić coś z tej listy, czego nigdy wcześniej nie miałem okazji doświadczyć. Trzymajcie za mnie kciuki z ja trzymam za Was i za naszych Małych Zmieniaczy Świata na Lepsze ?