Zbliża się Dzień Ojca, czyli dzień mój i moich kolegów po fachu. To jest mój pierwszy Dzień Ojca, więc naszła mnie refleksja na temat tego, co właściwie się stało w moim życiu… Jak sobie wyobrażałem rolę ojca zanim urodziło się moje pierwsze dziecko? Czy miało to pokrycie w rzeczywistości? Innymi słowy, co mnie najbardziej zaskoczyło?
Postanowiłem temat przedyskutować z kilkunastoma innymi ojcami i dzięki temu powstał bardzo interesujący zestaw niespodzianek, których my ojcowie doświadczyliśmy po narodzinach naszych pierwszych dzieci.
I już na początku dzielę się dobrą radą. Nigdy nie wierz facetowi, który mówi, że u niego nic się nie zmieniło w takiej sytuacji. No chyba, że się pomylił i to nie jego dziecko. W przeciwnym razie dużo się zmieniło i sporo go zaskoczyło. Przekonaj się, co.
To do dziecka potrzeba aż tyle siły?
Przed rodzicielstwem nie myśleliśmy o aspekcie fizycznym. W końcu jesteśmy facetami, więc co to za problem. Będziemy mieli siłę. Nie spodziewaliśmy się, ile tej siły będzie trzeba… Szczególnie, kiedy decydujemy się na pierwsze dziecko po czterdziestce.
Ja sam byłem zaskoczony, że rzeczywiście będę spał znacznie krócej. Byłem przekonany, że po prostu muszę spać te osiem godzin minimum, żeby w ogóle funkcjonować. Myliłem się. Sześć godzin w zupełności wystarczy. Choć podobnie jak koledzy, byłem bardzo zaskoczony odkrywając godzinę szóstą rano w sobotę. Pewnie wolelibyśmy takich odkryć uniknąć.
Oprócz snu, dziecko wymaga nie lada kondycji fizycznej. Wielu z nas czuje się, jakbyśmy mieli w domu prywatną siłownię a niewidzialny trener dodawał nam gramów do noszenia każdego dnia. Kiedyś zrobienie przysiadu z siedmiokilowym ciężarem na jednym ręku to mógłby być kłopot. Teraz w ogóle nie ma problemu.
Podsumowując, podpisuję się pod konstatacja jednego z ojców – Jesteśmy ciągle wykończeni. I jednocześnie zgadzam się z innym kolegą – Teraz czuję się o dwadzieścia lat młodszy. Nawet muszę się tak czuć, aby sprostać nowym wyzwaniom.
Gdzie się podziała moja żona?
Przed dzieckiem wielu z nas wydawało się, że niewiele zmieni się w naszych relacjach. Kiedyś żyliśmy jak pączki w maśle i każde z nas robiło wiele rzeczy nie konsultując się z drugą połową. Teraz uzgadniamy niemal wszystko, bo trzeba to zgrać z opieką nad ośmiomiesięczną córką. Cały tydzień zaplanowany jest z góry. Każdy ma swoje dni czy godziny na wyjście i załatwienie swoich spraw… Czasami nawet na dwa tygodnie do przodu…
Jak zauważył inny tata, spontan wyszedł z naszego słownika. Nie wychodzimy razem już do miasta. Jasne, czasami mamy nianię wieczorem więc idziemy na randkę, ale już nie ma spontanicznych wyjść na wino…
Tym żalom towarzyszą jednak również pozytywy. Wielu z nas dostrzega niezwykłą ewolucję w związku. Coś, co można nazwać przejście na wyższy poziom. A z bardziej przyziemnych niespodzianek – okazało się ku mojemu zdziwieniu, że po pedantyzmie małżonki nie zostało nawet wspomnienie.
Jak to możliwe, że dziecko chce do ojca
Ciekawe przypadki podało kilku kolegów. Byli absolutnie zaskoczeni, że mogą być tak ważni dla swojego Malucha. Jak stwierdził jeden z nich, mówi się, że dziecko jest najpierw przywiązane do matki, a dopiero potem do ojca. Że tata gdzieś jest, dobrze, że jest, ale to mama najważniejsza. Moja żona też była przekonana, że tak to funkcjonuje. Okazało się, że jest zupełnie odwrotnie, że istnieje w zasadzie tylko ojciec – czyli ja – a gdzieś tam jest mama i jeszcze dalej babki.
Inny tata wspomina, u mnie też od maleńkości mieliśmy córeczkę tatusia. Ja leżący w łóżku byłem ciekawszy od mamy z zabawkami. Wszystkie pasje wybrała po mnie. Mama próbowała ją zapisać na balet, znudziło jej się po miesiącu. Próbowała na gitarę, znudziło jej się po dwóch. Wreszcie poszła na sztuki walki ze mną. Chodzi od roku i chce na kolejne. Zabrałem ja na konie. Od roku jeździ i kosmicznie wygląda. Nogami nie sięga poza siodło. Ale bacikiem sobie pomaga.
Czyli są takie dzieci, że tylko tata, tata. Pójdą za nim w ogień.

Od miłości do szału
Poznałem inny wymiar miłości, bo miłość do mojego syna to coś pięknego, tak zaczął jeden z ojców. Inny potwierdził, choćby oferowali mi wszystkie pieniądze świata, nie cofnąłbym czasu przed narodzinami naszego synka. W nosie mam, że chodzę zmęczony. Kiedyś byliśmy ja i ona; teraz jestem ja, ona i on, czyli dwa moje największe skarby. Wielu z nas nie spodziewało się, że można kochać tak mocno. Ja również.
Ale jest też druga strona medalu. Ojcostwo wystawia cierpliwość ojców na próbę. Krzyki i płacz dziecka czasami potrafią doprowadzić do szału. Z jednej strony kocham mojego syna tak mocno, że czasami ciężko sobie z tym poradzić a z drugiej strony jak on mnie czasami potrafi wkur***. Mimo wszystko jednak, nawet na bardzo zapracowanych ojców, widok malucha dodaje sił. Jak mój mały budzi się czasami rano, a ja padnięty, to jak na niego patrzę i widzę ten jego uśmiech i te małe ząbki, to dostaje takiej mocy, jakbym wypił cysternę energetyków a zmęczenie tłumię w sobie.
Porównujemy się do własnych rodziców
Pamiętam ten moment, kiedy spotkałem się z rodzicami po narodzinach własnej córki. Patrzyłem na nich, jak na przybyszów z innej planety. Bo oni też przez to przeszli, a ja zrozumiałem przez co… Myśląc o tym, jakim chce się być tatą, naturalnie porównujemy się do własnych ojców. Bywa, że to porównanie przynosi ciepłe uczucia. Jak skomentował kolega, doceniłem własnych rodziców. Okazało się, że to co brałem za jakąś wiedzę objawioną jest efektem godzin lub miesięcy pracy moich rodziców… Jednak wiedzieć a poznać na własnym przykładzie to duża różnica.
Jednak to porównanie nie zawsze wypada tak pozytywnie. Kiedy w szóstym miesiącu ciąża była zagrożona, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie będę podobny do mojego ojca, który zupełnie do tej roli nie dorósł. Pamiętam pierwsze sygnały, że nie poszedłem w ślady ojca, kiedy dziecko zaczęło rysować rysunki rodziny: mama, tata i on w środku trzymający się za ręce. Takie podświadome i niezależne wyrażenie, że mu dobrze. Zawsze byłem przygotowywany, że rodzicielstwo to piekło, więc wiele rzeczy zaskoczyło mnie pozytywnie.
Mówiąc szczerze, tych zaskoczeń jest cała masa!
Oprócz najczęściej poruszanych tematów, które opisałem powyżej, jest jeszcze cała masa drobiazgów, które nas, ojców, zaskoczyły. Podzielę się najciekawszymi.
- Mnie zaskoczyło to, ile można wytłumaczyć dwulatkowi. Kiedyś myślałem, że to takie jeszcze głupiutkie bezrozumne. Bardzo się pomyliłem.
- Jestem w szoku. Zamiast iść na trening czy z kumplami na piwo, wolę ten czas spędzić z sześciomiesięcznym malcem.
- Ledwie co z żoną na Woodstocku zaczęliśmy starania o potomstwo – minęło kilka chwil – mam córę w wieku szkolnym. Dopiero przy dzieciach widząc, jak rosną, zdajemy sobie sprawę, jak czas zapieprza.
- Przed tym, jak zostałem tatą miałem plan na każdy dzień. Syn nauczył mnie tego, że rodzicielstwo to czasami totalna prowizorka i robienie większości rzeczy na bieżąco.
- Ja jestem w szoku, że strasznie zmiękłem – zdarzało mi się uronić łzę na odcinku o ojcu Gumballa. Tia, cyniczny nieczuły drań zmienił się w człowieka.
- Mnie zaskoczyło to, że te wszystkie sukcesy, awanse, premie, zwycięstwa, finały, egzaminy, spotkania, ambicje są tak kompletnie nieistotne i bez znaczenia wobec bobasa, który akurat z wytęsknionymi oczami wpatruje się w ciebie jak w obrazek i po prostu daje znać, że cię potrzebuje. To najwspanialsza rzecz, jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła.
- A ja musiałem polubić raty: jedzenie na raty, spanie na raty, sprzątanie na raty, pracowanie na raty. Seks też na raty.
Hmm, sporo tych zaskoczeń, tych zmian. I jakoś w tym wszystkim facet musi się odnaleźć. Pięknie spuentował to jeden z ojców, z którymi rozmawiałem.
Poznałem, co to prawdziwa miłość i prawdziwy strach, niejednokrotnie okupiony łzami. Poznałem, co oznacza ekstremalne zmęczenie. Poznałem, co oznacza zatracić poczucie rzeczywistości, kiedy dni i noce zlewają się w bliżej nieokreśloną masę bez czasu i miejsca. Ale poznałem też, co oznacza odkrywać świat na nowo, oczami dziecka. Również tego dziecka, które cały czas chowa się w nas, a o którym próbujemy zapomnieć, starając się być dorosłym i odpowiedzialnym. Poznałem, co oznacza cieszyć się małymi rzeczami, uśmiechem dziecka, tym, że świeci słońce i wieje wiatr. Odkryłem życie na nowo…